empty
Polska

Królestwo Polskie - polskie czy nie?

empty
Polska

123 czy może 86?

empty
World

Ziemia Święta przeklęta?

empty
Ukraina

Rewolucja w Rosji? Czyli co się dzieje.

Most News

  • 2 potęga wojskowa - czyli magia statystyki

    Rosja - 2 potęga wojskowa świata - czyli czemu jest tak źle skoro powinno być tak dobrze. Czyli magia statystyki.

    (edit 2023. Ten tekst zacząłem pisać w 2022 roku. Potem jakoś go odłożyłem. I teraz dokończyłem. Więc większość danych tu użytych odzwierciedla stan/sytuację na 2022 rok).

       Przed 24 lutego br. popularne było porównywanie potencjałów wojskowych Rosji i Ukrainy. Z jednoczesna konkluzją, że cóż, Ukraina w tej wojnie będzie miała delikatnie mówiąc przechlapane. Bo w dosyć powszechnej opinii, powtarzanej namiętnie przez różnych dziennikarzy, czy nawet analityków wojskowych, Rosja to 2 potęga wojskowa świata, Rosja ma tysiące czołgów, samolotów, helikopterów, rakiet i w ogóle wszystkiego. I w to nieprzebranych zapasach.

       Czyli czemu skoro Ukraina miała mieć przechlapane, a nie ma. Czemu największa/jedna z największych potęg militarnych świata tak fatalnie sobie radzi czy raczej nie razi na ukraińskim froncie? Cóż, magia statystyki. Bo każdy ranking (a szeregowanie państw wg. ich siły militarnej, to jest jakiś rodzaj rankingu) opiera się na jakiś statystycznych założeniach. A statystyka, to jak w tym powiedzeniu: Statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego. 

       Przyjrzyjmy się więc bliżej temu statystycznemu założeniu, że Rosja to potęga a w szczególności 2 potęga wojskowa świata. Oprę się na najpowszechniejszym rankingu sił militarnych czyli Global Firepower(zdjęcie powyżej, obrazuje zestawienie tego rankingu za kilka ostatnich lat). To właśnie ten ranking jest podstawą szeroko przyjętego paradygmatu, że Rosja to 2 militarna potęga świata. Wg tego zestawienia w 2022 roku Polska jest na 24 miejscu, a Ukraina na 22 (edit. w 2023 Polska awansuje na 20 pozycję a Ukraina aż na 15. Rosja dalej 2)

       Autorzy opracowali to zestawienie w oparciu o 57  różnych danych. I niewątpliwie swoją prace wykonali solidnie. Z tymże jak powiedział kiedyś Georges Elgozy - Statystyka to matematyczny kamuflaż błędu. Czyli nie zawsze to co groźnie wygląda na papierze , musi mieć odbicie w rzeczywistości.

    A weźmy kilka przykładów.

       1. Zacznijmy od takiego boga wojny czyli czołgu (choc ten watek ma tez odniesienie do innych rodzajów broni). Wg Global Firepower Rosja posiada 12 tyś czołgów. Liczba niewątpliwie porażająca. Bo oznacza, krótko mówiąc że posiada więcej czołgów niż nie tylko Ukraina ale i bije na głowę Europę liczona jako całość. I to kilkukrotnie. Straszne i przerażające? Owszem. Gdyby nie to, że.. po 1. nikt nie wie ile tak naprawdę jest tych czołgów. Jest to liczba podawana przez stronę Rosyjską. Żadna niezależna zachodnia komisja nie jeździła po Rosji i nie liczyła ręcznie tych wszystkich czołgów. A że coś się z tą liczba nie zgadza, mogą świadczyć raporty Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS). Wg IISS siły rosyjskie w linii posiadają...2950 czołgów. Jak widać różnica spora. Co prawda prawie 3 tys czołgów to dużo. Ale to jednak nie jest 12 tys. Więc kto ma rację. Global Firepower czy IISS? A może prawda leży gdzieś pośrodku. IISS podaje, że Rosja w magazynach zgromadziła 17500 czołgów. Czyli 3000 w linii plus 17500 w magazynach to razem 20000 tys. Strach się bać.

       Ale czy na pewno tak się bać? Biorąc pod uwagę te wszystkie liczby trzeba uwzględnić radzieckie a potem rosyjskie podejście do starego sprzętu wojskowego. Coś co jest wycofywane z pierwszej linii, z jednostek, w ogóle z użycia (w odróżnieniu od europejskiego podejścia) nie jest niszczone. Wycofuje się to i składuje w dzieciątkach miejsc/magazynów na terenie całej Rosji. W efekcie w tej liczbie 12000 czy 17500 czołgów mogą się znajdować czołgi które zdobywały Berlin w 1945 roku. Zresztą kilkadziesiąt w pełni sprawnych T-34 Rosja cały czas prezentuje podczas różnych parad. Można spokojnie założyć że są one też wliczone w tą liczbę 12/17 tys czołgów. Owszem, kilkadziesiąt T-34 to wywołuje tylko uśmiech. Ale jak podaje IISS w magazynach Rosja ma pochomikowane: 2.800 T-55, 2.500 T-62, 2000 T-64B, 7000 T-72A/B, 3000 T-80BV/U i 200 T-90.  Co prawda połowa z nich to czołgi które w Polsce stoją w różnych muzeach. Ale mimo wszystko, tych w miarę nowoczesnych też sporo jest. Czyli w teorii jak by Rosja chciała mogła by przykryć czołgami nie tylko Ukrainę ale i połowę Europy. A więc czemu tego nie robi?

       Kilkanaście tys czołgów w magazynach nie oznacza, że jest to sprzęt do którego można wsiąść zapalić silnik i jechać na pole bitwy.  Nawet w Europie Zachodniej czy w Stanach, gdzie tez takie magazyny istnieją (choć dużo mniejsze) przygotowanie magazynowanego w nich sprzętu do walki (z jest przechowywany z reguły w znacznie lepszych warunkach niż to robią Rosjanie u siebie) zajmuje miesiące czy wręcz do roku.

       Tu dodatkowo dochodzi kolejna kwestia, której rankingi typu Global Firepower nie są za bardzo wstanie objąć. Czyli kwestia rosyjskiego podejścia "sumienności" w wykonywaniu swoich obowiązków. Rzecz która nigdy Rosjanom nie wychodziła. A wisienka na torcie jest panująca w Rosji od wieków powszechna korupcja połączona z równie powszechnym złodziejstwem.  Już któryś z carów (sprawdzę to dopiszę który) w rozmowie ze swoim bratem kontastował, iż w Rosji tylko dwóch ludzi nie kradnie. Ja i ty... xD

       I to nie zmieniło się do dnia dzisiejszego. Co prawda podobno pod rządami Putina ta powszechna korupcja i złodziejstwo miało zostać  jakimś stopniu ukrócone. Ale jak pokazuje wojna na Ukrainie, chyba wiele się tu nie zmieniło od czasów cara... Media wielokrotnie pokazywały racje żywnościowe przeterminowane o wiele lat, kamizelki kuloodporne gdzie zamiast wkładu stalowego/kevlarowego był..karton, wytłoczka do jajek. Za wisienkę na torcie można uznać głośny był przypadek z marca gdy na front z środkowej Rosji dotarło uzupełnienie - 10 czołgów. z tych 10 czołgów tylko...1 nadawał się do walki. Pozostałem były do tego stopnia zdekompletowane ,że nie posiadały nie tylko elektroniki, ale kilka z nich nawet silników nie miało :)
       To co w tym momencie może zastanawiać, że owszem, elektronikę się demontuje i rozkrada bo zawiera różne cenne materiały, metale, na skupie złomu dużo warte. Ale kradzież silników czołgowych? Toż taki silnik hm do traktora lub ciężarówki raczej ciężko zamontować ;) Chyba, że ot taki ruski pomysł racjonalizatorski, zamiast naprawiać zepsuty silnik, wymontowuje się dobry z innego czołgu, a kasę przeznaczoną na naprawę się bierze dla siebie :) Ale to tylko jedna rzeczywistość.  Bo do ciężarówki silnik czołgowy zamocować jest trudno. Ale ponieważ w Rosji większość rzeczy ma posiadać podwójne przeznaczenie, to i silniki czołgowe mogą obsługiwać wiele urządzeń. Więc jak wyżej, nieraz pewnie łatwiej było wyciągnąć ze składu taki silnik niż remontować ten zepsuty w fabryce.
       W tym momencie trzeba zrobić pewną dygresję. Tzw. kanibalizacja sprzętu jest także stosowana w wielu innych państwach. W tym także w państwach Natowskich. Z Stanami na czele. Jednakże tam się odbywa to na oficjalnej drodze. Gdy konkretnie określoną część sprzętu przeznacza się po prostu na składowisko części zamiennych. I jest to odnotowane, policzone. I armia wie, że oficjalnie (dla dobrego samopoczucia społeczeństwa i dziennikarzy) na papierze ma tyle a tyle np. czołgów, ale tak naprawdę może użyć tylko tyle.

       Więc patrząc na to co się dzieje, nie przez przypadek na Ukrainie pojawił się pomysł, by postawić pomnik największemu w Rosji ukraińskiemu sprzymierzeńcowi czyli...rosyjskiej korupcji.

       W tej sytuacji rankingi typu Global Firepower mogą być zafałszowane już u swojej podstawy.

       Więc puentując, kilkanaście tyś czołgów, ale połowa to egzemplarze muzealna, a w drugiej połowie nadaje się do walki hm..tego chyba nawet w samej Rosji nie wiedzą.

       3. Innym aspektem rankingów typu Global Firepower, czy też po prostu ogólnie takiego przekonania o Rosji jako tej drugiej potędze wojskowej świata, jest kwestia nowoczesności techniki wojskowej. Rosja wmówiła/przekonała duża część świata, duża część, jeśli nie większość dziennikarzy (a wiec i tym samym społeczeństwa zachodniego które czyta te różne artykuły) iż jest technologiczną potęgą świata, niewiele co ustępującą innym. A najczęściej wręcz przewyższającą inne kraje. Ot słynne określenie pojawiające się w ustach Putina czy innych rosyjskich oficjeli, iż właśnie przetestowano/wprowadza się do linii broń "nie imiejet anałoga w mirie" (nie mająca analogi na świecie).

       Broń nie mającą analogi na świecie.. wiec spójrzmy. Myśliwce 5 generacji. Amerykanie wiele lat temu wprowadzili F-22, obecnie wprowadzają F-35 (F-16 które Polska posiada to myśliwiec 4 generacji). Rosja nie mogła być gorsza, wiec opracowała Su-57 , myśliwiec 5 generacji, mający pod różnymi względami oczywiście przewyższać F-35. I tak przewyższa, że Indie, które współfinansowały ten projekt, mały go produkować wspólnie z Rosją (a wiec miały jak nikt inny, świetny wgląd w możliwości tego samolotu) wyszły z tego projektu (pomimo zainwestowania już w ten projekt wielu dolarów). Gdyż jak to dyplomatycznie ujęto: założenia teoretyczne nie odpowiadały realnym osiągom. I w efekcie Hindusi zdecydowali się na rozwój własnych myśliwców i kupno zachodnich samolotów.
       To chyba bardzo wymownie mówi o stanie Su-57, który ma nie nie mieć analogi na zachodzie..
       Tak w ramach uzupełnienia tego wątku. Produkcja F-35 idzie już pełna para i dotychczas wyprodukowano kilkaset sztuk. W samym 2021 roku 142 sztuki, a w ubiegłym roku 141. Natomiast Su-57 w 2021 roku, uwaga, to nie pomyłka od 2 do 4 sztuk (różnie źródła podają, pierwotnie miały być 4 sztuki ale w połowie 2021 roku ogłoszono,że będą to tylko 2 sztuki). W 2022 roku, po przestawieniu gospodarki na tory wojenne było to 6 sztuk. Dla przypomnienia, F-35 to 142 sztuki w 2021 roku i 141 sztuk w 2022 roku.
    A do tego wszystkiego rosyjskie cudo techniki lata..bez silnika. No może nie dosłownie ;) ale docelowy silnik ma zostać wdrożony do produkcji dopiero w 2025 roku. A wobec braku silnika, wsadzono stary silnik, wywodzący się z linii samolotów Su-27.

       Bardzo podobnie przedstawia się sprawa z "postrachem" pól bitewnych, czyli najnowszym rosyjskim czołgiem T-14 Armata. Od 2015 roku wprowadzony już wielokrotnie do linii, z zapowiedziami produkcji w wysokości ponad 2000 egzemplarzy. Na stan obecny (2022 rok) zamówienie wynosi 134 egzemplarze, wyprodukowano na razie jakieś 20-30 sztuk. I żaden egzemplarz nie został wprowadzony normalnie do służby. Ani tym bardziej użyty bojowo (edit: rosyjskie propagandowe źródła podaję, iż w pierwszej połowie 2023 roku kilka egzemplarzy gdzieś podobno na froncie wystrzeliło kilka razy) . Więc w efekcie coraz częściej ten czołg jest określany jako model paradny. Bo tylko na razie występuje na przeróżnych paradach.

       Inny przykład:  Nowoczesne indywidualne wyposażenie żołnierza - czyli program Ratnik. Na papierze i na różnych prezentacjach wyglądający imponująco. Składa się nań wyposażenie osobiste, takie jak nowoczesne kamizelki kuloodporne, umundurowanie, systemy łączności i celowania, wyposażone w noktowizję, termowizję, podczerwień i oświetlenie celu. Kilkadziesiąt elementów wyposażenia które miały stworzyć żołnierza przy którym nawet amerykański Marines będzie wyglądał jak ubogi brat. I takich zestawów już w 2016 roku było niby 100tyś. z roczną produkcją kilkadziesiat tyś. Czyli przed rozpoczęciem działań wojennych (wg rosyjskich szacunków) Rosja powinna posiadać 200 tys takich zestawów. Jak pokazały działania na Ukrainie, ruski sołdat może się cieszyć jak dostanie indywidualną apteczkę i w miarę dobrej jakości buty.  Bo cała reszta , łącznie z kamizelką kuloodoporną to często marzenie ściętej głowy. Owszem, są jednostki świetnie wyposażone. Nota bene często w sprzęt zachodni. Ale nie jest to powszechna norma.
       Dla dopełnienia tego można jeszcze wyjaśnić, czemu rosyjskie rakiety są większe niż te zachodnie. Nie dlatego bynajmniej że są silniejsze, mają większy ładunek wybuchowy czy więcej paliwa. Ale elektronika w nich zastosowana pochodzi nieraz z lat 70 czy 80. I jest na tyle duża iż nie da się zbudować rakiety o wymiarach tych zachodnich. Można też wspomnieć o przeterminowanych o  całe lata racjach żywnościowych, o ultranowoczesnym tablecie, oczywiście niemającym anałoga wa wsiem mirie, który okazał się być urządzeniem niemieckiej firmy Leica. O rosyjskim smartfonie prezentowanym przez samego Putina, który okazał się produktem jednej z chińskich spółek. Można wspomnieć jeszcze o rosyjskim robocie wojskowym, robo psie, zdolnym do przenoszenia broni a nawet (wg rosyjskich propagandzistów) prowadzenia ostrzału. Robocie który jak się okazało można kupić w sieci, choćby w dobrze znanym Polakom serwisie AliExpress, gdzie kosztuje od w zależności od wersji 2,7 do 3,9 tyś dolarów. I przez producenta opisany jest jako...domowy robot zabawka xD xD xD.

       I podobnie jest z wieloma innymi typami broni. Broni pokazywanymi na przeróżnych paradach, wystawach uzbrojenia i szeroko reklamowanymi. Zawsze najczęściej z przymiotnikami, jako niezwykle nowoczesna, przewyższająca osiągami analogiczne modele zachodnie.
       W efekcie u potencjalnego zjadacza chleba całkiem skutecznie została wytworzona wizja armii rosyjskiej jako organizmu niezwykle sprawnego, nowoczesnego i tym samym bardzo groźnego. Organizmu wyposażonego w sprzęt, który nie miał mieć analogów na świecie, który miał wyprzedać to co mają kraję zachodnie, wręcz o dekady. "nie imiejet anałoga w mirie", czyli "nie mają odpowiedników w świecie" (w domyśle: ponieważ są tak dobre).
       A jak naprawdę wygląda rzeczywistość, pokazała wojna na Ukrainie. Sprzęt pamiętający nieraz czasy sowieckie, wymieszany z owszem, nowoczesnymi lub zmodernizowanymi modelami broni. Ale te nowoczesne jednostki w całej masie armii rosyjskiej raczej stanowią dodatek, wyjątek niż regułę.

      Druga część:

    4. Kilka innych czynników

    W pierwszej części, używając określeń informatycznych, skupiłem się na hardwarze. W tej części będzie o softwerze.

       1. Wyszkolenie - czynnik często pomijany, niezauważany. Ale jednak mający istotne znaczenie. Bo cóż z tego jeśli wprowadzi się do odziały nowoczesny czołg/samolot itp. jeśli będzie go obsługiwał żołnierz niedoszkolony, który nie będzie potrafił właściwie wykorzystać tej całej techniki która go obdarzono. A dzisiejszy czołg czy jakikolwiek sprzęt to nie jest produkcja z okresu II wojny światowej, na zasadzie że sprzęt tak musiał być zaprojektowany by każdy byle jaki kombajnista z radzieckiego PGRu był wstanie go bez problemu obsłużyć. Lub ile jest wart oficer, który nie potrafi dowodzić powierzonymi ludźmi, nie potrafi manewrować, podejmować właściwych decyzji. 
       W obecnej wojnie na Ukrainie widać wyraźnie te różnice w wyszkoleniu. Odziały ukraińskie potrafią sprawnie manewrować, wycofując się tam gdzie trzeba by uderzyć z boku w przeciwnika. Natomiast dowódcy Ukraińscy z niedowierzaniem obserwują jak rosyjskie odziały, jedne za drugim potrafią iść tą samą drogą. Pomimo tego że 2 dni wcześniej, że dzień wcześniej na tej samej drodze były zasadzki i droga zasłana jest wypalonymi rosyjskimi pojazdami. A mimo to kolejnego dnia znów podąża tą sama droga kolejny konwój/odział który kolejny raz wpada w zasadzkę.
       Lub inna sytuacja. Gdy ukraińska artyleria zaczyna ostrzeliwać duża rosyjska kolumnę, w skład której wchodziło wiele czołgów. I co w tej sytuacji robią Rosjanie? nie inaczej, ale .. ustawiają się w dwóch rzędach, jeden czołg/pojazd obok drugiego. Bardziej to już pomóc ukraińskim artylerzystom się nie dało :) (edit. pisałem to w 2022 roku, obecnie w 2023 roku, armia rosyjska zaczyna się ogarniać, i takie "kwiatki" raczej się już nie trafiają).

       W tym momencie nasuwa się pytanie, skąd się takie fatalne wyszkolenie wzięło? Przecież armia rosyjska przed atakiem na Ukrainę, słynęła wręcz z ciągle prowadzonych ćwiczeń, manewrów na poligonach. I tych wielkich angażujących po kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy naraz w jednym miejscu. Jak i dziesiątek mniejszych ćwiczeń. Można wręcz było odnieść wrażenie, iż armia rosyjska nie robi nic poza ciągłym doskonaleniem się na poligonach. A jak przyszło co co czego, to w realnych warunkach dochodzi do opisywanych wyżej "kwiatków".
    Cud? No nie. Tylko specyfika prowadzonych szkoleń. Takie wschodnie podejście do kwestii szkolenia. Iż szkolenie, ćwiczenie, manewry (zwał jak zwał) zawsze muszą się zakończyć sukcesem. Czyli jak było zaplanowane odparcie ataku, to atak musiał być odparty, jak było zaplanowane zdobycie jakiegoś punktu/ obszaru to to miejsce musiało być zdobyte.  Czyli scenariusz musiał być zrealizowany co do joty, tak jak to w sztabie rozpisano.
    Takie założenie eliminuje samodzielna inicjatywę, nieszablonowe podejście do sprawy. Bo jeśli w scenariuszu ćwiczeń zapisano iż oddział ma przejść z punktu A do B drogą nr 342, a następnie do C droga nr 864 i w C spotka tego złego przeciwnika, którego ostrzela, a który ostrzelany szybko się wycofa opuszczają pozycje które zaraz zostaną zdobyte przez tych dobrych. To tak ten scenariusz należało zrealizować. Jak w rozpisce. Z happy andem, czyli pozycja zdobyta, przeciwnik pokonany, jest sukces. A jak sukces to i pochwały i nagrody, może jakieś odznaczenia.
    Przy takim podejściu wszelka inicjatywa często mogła raczej zaszkodzić niż pomóc. Bo taki dowódca oddziału który miał się bronic i w odpowiednim momencie wycofać/poddać, gdyby wykazał się inicjatywą i przeszedł sam do ataku, nie daj boże eliminując atakujący dział, to bardziej niż gratulacje mógłbym się spodziewać opr. Bo taka sytuacja, niezrealizowany zgodnie z założeniem scenariusz to problem dla "góry". Bo od razu są pytania od jeszcze wyższej "góry" czemu nie zrealizowano zadania, kto zawalił szkolenie, iż odziały nie były wstanie wykonać zadania itp. Przy potencjalnym awansie jest to skaza która może zostać wyciągnięta. itp. Same problemy, brak profitów. Komu to potrzebne..?

       W efekcie żołnierzy/oficerów w teorii dobrze przeszkolonych. Ale bardzo schematycznie. A przeciwnik nie zawsze działa schematycznie. Nie zawsze czeka biernie aż go podejdziemy, walniemy w zęby i weźmiemy do niewoli. Ta prosta prawda bardzo boleśnie uwidoczniła się po 24 lutego. Gdy naprzeciw siebie stanęły jednostki szkolone w tym rycie wschodnim, i jednostki już częściowo szkolone na mode zachodnią. Na zachodnią modę, czyli gdzie żołnierza /oficera szkoli się by myślał.  By nie bał się myśleć. By potrafił przejawiać inicjatywę. Nie czekając tylko biernie na rozkazy. Bo efektem tego szkolenia na wschodnia modę jest promowanie/wytwarzanie bierności. I obawy przed inicjatywą. Bo za inicjatywę można zdobyć medal - jak coś wyjdzie. Ale jak nie wyjdzie to automatycznie staje się człowiek kozłem ofiarnym. Dlatego w rosyjskiej armii ( i innych szkolonych na ten wzór) lepiej i bezpieczniej dla żołnierza ślepo wykonywać rozkazy i nie myśleć. Za wykonany rozkaz, nikt pagonów raczej nie zerwie. Nawet jeśli szło się przez zaminowane pole i straciło połowę oddziału. No ale to był rozkaz z góry. A pójście inna trasą, uda się to będzie pochwala. Wpadnie się pod ostrzał i poniesie straty, to będzie opr bo przecież rozkaz brzmiał inaczej i trzeba było iść nakazaną drogą.
       Tu wychodzi różnica między armią ukraińską a rosyjską. W rosyjskiej dowódca dostaje rozkaz zdobycia /dojścia na jakieś wzgórze droga taką i taką. I idzie, po drodze wpadając pod ostrzał, pomimo tego, iż oddział który wcześniej szedł tą samą trasą też został ostrzelany. A więc wiadomo, że przeciwnik ma tą drogę pod obserwacja i jest wstrzelany. No ale rozkaz to rozkaz. Więc się idzie, dochodzi na dane wzgórze i.. i np. ponieważ łączność siadła to się stoi biernie i czek aż się uda przywrócić łączność lub dojdą jakieś nowe rozkazy.
       A w armii ukraińskiej? Rozkaz: wykonać zadanie - dojść do wzgórza. Ale którą drogą, to już wybiera dowódca. Na tej ostatnio dostaliśmy łomot, wiec lepiej pójdziemy inna, na około, ale będzie bezpieczniej itp.

    A co do szkolenia. W Stanach Zjednoczonych np. regularnie prowadzi się gry wojenne obrazujące potencjalny konflikt o Tajwan. W większości z nich amerykanie regularnie i nieraz szybko przegrywali. Ale wychodzi się tam z założenia że po to są szkolenia, by nawet złe wyniki czegoś uczyły.

    Innym czynnikiem związanym z tematem szkolenia jest kwestia, iż rosyjska jest to armia kilku prędkości. Posiadająca w swoim składzie świetnie wyszkolone jednostki (głównie osławiony Specnaz i wojska powietrzno desantowe WDW). Jak i tysiące poborowych. Ludzi którzy co roku trafiają z poboru na przeszkolenie. I siłą rzeczy, taki poborowy, po pół rocznym przeszkoleniu nie może się równać żołnierzem który szkoli się już 2-3 czy 4 lata.
    A do walki w Ukrainie 24 lutego Rosja skierowała właśnie w dużej części takich żołnierzy. Poborowych po półroczny przeszkoleniu. Lub oddziały w teorii lepiej wyszkolone, ale wyszkolone do innych zadań. Mam na myśli Rosgwardię ( Federalna Służba Wojsk Gwardii Narodowej Rosji ros. Федеральная служба войск национальной гвардии Российской Федерации). Czyli coś jakby dobrze uzbrojona żandarmeria wojskowa. Generalnie oddziały do pilnowania porządku na tyłach. A w rosyjskim bałaganie, właśnie te odziały często szły na czele i prowadziły uderzenia. Siłą rzeczy nie mogło to dobrze wyjść.

       2. Morale - rzecz niezwykle istotna w każdej armii. Nieżalenie o jakich czasach mówimy. Czy to o Termopilach sprzed 2500 tys lat. Czy to jakimkolwiek konflikcie w 21 wieku. Odpowiednio zmotywowany żołnierz będzie się zawsze bił wielokrotnie lepiej dzielniej odważniej niż żołnierz który nie wie po co i w jakim celu w ogóle idzie walczyć (i potencjalnie umierać), jest gdzieś posyłany na sile, wbrew sobie, który najchętniej to by zapad się pod ziemie. A obecna armia rosyjska jest pełna takich właśnie żołnierzy. Ludzi którzy jechali na ćwiczenia a nagle znaleźli się na wojnie. Na wojnie której nie rozumieją, wonie w której nie widza sensu. I wojnie której bardzo duża część zaangażowanych w nią rosyjskich sił, po prostu nie chce.
       W efekcie trudno wymagać od takiego żołnierza by walczył z oddaniem, z poświęceniem. Żołnierz ukraiński , zmotywowany do walki, który wie, że broni nie tylko siebie ale i swoja rodzinę i swój kraj, będzie trwał na posterunku, wbrew wszelkim przeciwnościom. Nawet za cenę śmierci. Natomiast żołnierz rosyjski (szczególnie ten słabo wyszkolony) wykorzysta każda okazje by ratować swoje życie, zdrowie.
       W rezultacie w trakcie tej wojny wielokrotnie można było obserwować sytuacje jak ta gdy samotny ukraiński czołg przepędził cały rosyjski oddział. Po oddaniu kilku strzałów i zniszczeniu jednego rosyjskiego pojazdu, reszta kolumny w panice rzuciła się do ucieczki. Nie próbując nawet podjąć próby zlokalizowania przeciwnika czy tym bardziej jego zniszczenia.
       Lub inna sytuacja. Gdy stacjonujący w lesie rosyjski oddział orientuje się nagle,że jest obserwowany z drona. I momentalnie rzuca się do ucieczki. Nie biorąc nawet swoich kolegów, którzy pieszo gonią odjeżdżające bez nich samochody. Lub  głośny przypadek gdy ruskie sołdaty przyszły na ukraiński posterunek policyjny prosząc o paliwo. Choć ten ostatni przykład raczej pokazuje, jak do tej wojny byli przygotowani psychicznie rosyjscy żołnierze. Idąc z nastawieniem że idą do jakiegoś przyjaznego kraju z jakaś misją stabilizacyjna policyjną. A nie na wojnę.

       Do tego oddzielny akapit należy poświecić kwestii przeciwnika. Armia Rosyjska może nie jest groźna dla państw skupionych w NATO. Bo wiele wskazuje,że taką konwencjonalną wojnę z NATO by Rosja z kretesem przegrała. Ale dla takiej Gruzji czy Kazachstanu czy Mongolii jest to śmiertelnie groźny przeciwnik. Warto przypomnieć, że w 2008 roku Gruzja nie została pobita tylko dlatego, że Rosja wstrzymała działania i marsz swoich jednostek na stolice Gruzji Tibilisi. Co w jakimś sensie było też i zasługą ówczesnych działań grupy przywódców europejskich (prezydentów Polski, Litwy, Estonii i Ukrainy oraz premiera Łotwy) którzy polskim samolotem w środku tego konfliktu odważyli się przybyć do stolicy Gruzji.
    Ponadto Rosja ma siły i możliwości by mieszać, wpływać a nawet rozstrzygać różne konflikty w skali globu. Czy to biorąc za przykład Syrię (Asad niewątpliwie zawdzięcza swe utrzymanie przy władzy pomocy rosyjskiej) czy to Libię w której Rosja to jeden z dwóch głównych graczy.

       Puentując i parafrazując pewne powiedzenie. O Armii Rosyjskiej można powiedzieć, że nie jest tak silna na jaką wygląda ani tak słaba jak się wydaje. Bo obserwując poczynania rosyjskie w Ukrainie można łatwo wpaść w taki tok rozumowania, że te Rosji nie trzeba się bać, bo przecież nic nie może/nie potrafi zrobić.
    Ale nie do końca jest to takie proste jak by się chciało. Bo z jednej strony ta armia też się ogarnia i uczy w trakcie tego konflikty. Następuje często selekcja naturalna. Ci głupi giną, zaczynają się wybijać Ci ogarnięci, bardziej inteligentni. Sztaby też zaczynają się uczyć sprawnego działania. Występuję tu jednoznaczna analogia z okresem II wojny światowej. Tam w 1939 (atak na Finlandię) 1941 (Barbarossa) armia radziecka wykazywała się totalną niekompetencją, nie umiejętnością prowadzenia jakichkolwiek zorganizowanych działań . Ale w miarę upływy kolejnych lat wojny, następowała profesjonalizacja tej armii. W efekcie w 1945 roku Niemcy podbijała już zupełnie inna (jakościowo) armia radziecka niż w latach 1939-1941.
       Więc także i obecna armia rosyjska, po zakończeniu obecnej wojny (niezależnie czy zakończy się ta wojna w tym roku czy w kolejnym, i niezależnie jak się zakończy) będzie armią może gorzej wyposażoną (bo duża część nowoczesnego sprzętu będzie tkwiła w postaci wypalonego złomu na ukraińskich polach), ale zdecydowanie lepiej wyszkoloną i ogarniętą. Z doświadczonymi oficerami na czele. A to z punktu widzenia sąsiadów Rosji i państw gdzie Rosja ma swoje interesy, nie jest pozytywna perspektywa.

       I na koniec. Ta wojna dobrze pokazuje jakie znaczenie ma ten jak to określiłem softwar. 24 lutego naprzeciw siebie stanęły dwie armie uzbrojone w sprzęt tego samego rodzaju. W sensie, że o rodowodzie radzieckim. Ta rosyjska wręcz miała sprzęt wielokrotnie o klasę czy dwie lepszy. Bo często już zmodernizowany. W odróżnieniu od strony ukraińskiej, która ze względu na kwestie finansowe jak i często obstrukcję ze strony rządzących nie inwestowała cale lata w armię i jej modernizację.
    Więc hardware był ten sam. A wynik wojny? Jak widać  stronie rosyjskiej wyjątkowo ta wojna nie idzie. Czyli jednak i wyszkolenie i morale ma duże znaczenie na współczesnym wojennym teatrze. 

  • Delfiny w służbie rosyjskiego Marsa

    Delfiny w służbie rosyjskiego Marsa

    Taka ciekawostka. Kilka źródeł: Amerykański Instytut Marynarki Wojennej (USNI), Analityk H.I. Suttonna na podstawie analizy zdjęć satelitarnych oraz innych własnych źródeł osobowych ustalili, że Rosjanie używają... tresowanych delfinów butlonosych.  Najprawdopodobniej do ochrony swojej bazy morskiej w Sewastopolu. Na zdjęciach satelitarnych można się dopatrzeć , iż przy wejściu do portu, tuż za falochronem Rosjanie umieścili dwa kojce dla delfinów. Najprawdopodobniej delfiny te służą do wykrywania wrogich nurków, usiłujących przeniknąć do portu. Delfiny jako niezwykle inteligentne ssaki, niezwykle sprawnie poruszające się w wodzie, używające echo lokacji mogą się sprawdzać w takich zadaniach.
    Wg. Amerykańskiego Instytutu Marynarki Wojennej te dwie zagrody dla delfinów zostały przeniesione do bazy w lutym. Wydarzenie to miało miejsce zaraz po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę.

    Te konkretne delfiny jak i całe zaplecze do ich szkolenia Rosja uzyskała w 2014 roku po agresji na Ukrainę i zagarnięciu Krymu. Rosjanie wtedy przejęli ukraiński zakład zajmujący się tresurą tych morskich ssaków do celów (głównie, ale nie tylko) wojskowych. Natomiast sam program szkolenia ssaków morskich sięga korzeniami czasów sowieckich. Ukraina przejęła ten program wraz z odzyskaniem niepodległości. Jednakże ze względu na słabe finansowanie nic się za bardzo w tym kierunku nie działo. Dopiero w 2012 roku program ten został tak na poważnie reaktywowany. Jednak nie dane było tu się Ukrainie wykazać, gdyż w 2014 roku Krym zbójecko anektuje Rosja. Kijów bezskutecznie domagał się zwrotu zwierząt. Rosja nie tylko nie oddała, ale i zaczęła rozwijać ten ośrodek. 
    Pod koniec 2014 roku media informowały że rosyjska marynarka wojenna prowadziła na Morzu Czarnym ćwiczenia z wykorzystaniem delfinów bojowych. Dwa lata później roku Rosja postanowiła kupić dodatkowe 5 delfinów. Natomiast w 2018 roku podobno testowano skuteczność delfinów w Syrii, gdzie używano ich przez pewien czas do ochrony bazy w Tartusie.

    Zastanawiające jest, że Rosja używa delfinów w obecnym konflikcie. Bo trudno sobie wyobrazić, by Ukraińcy planowali jakiś podwodny atak na Sewastopol. Z wielu względów. Choćby kwestie logistyczne, bo przecież jakoś trzeba dopłynąć do Sewastopola, a taką drogę tego typu żołnierze nie płyną 100 km pod wodą wpław, ale odbywają zawsze na pokładzie okrętu, schodząc do wody już blisko celu. A okrętów podwodnych z których często się wykonuje takie misje, to Ukraina nigdy nie posiadała. No i dużo łatwiej i prościej i bezpieczniej jest po prostu posłać rakietę z wybrzeża. O czym Moskwa się boleśnie ostatnio przekonała.

  • Duraczenie zachodu

    Duraczenie zachodu

     

    Tę trudną sztukę duraczenia

    na szczyty wzniosła od niechcenia

    Jekatierina Wielikaja.

    Ach, jak te twarde lizał stopy

    kwiat oświeconej Europy,

    jak na wyścigi cała zgraja

    Wolterów, Russów, Diderotów,

    z poważną miną, bez wymiotów,

    na cześć jej układała ody —

    patronki nauk i swobody,

    gdy ta dusiła twardą ręką

    każdą myśl wolną, a narody

    za kark chwytała tak kak koszkę

    i przenosiła na wschód troszkę.

     

       Polityka rosyjska na przestrzeni wieków różnie menadrowała. Ale niezależnie czy była prowadzona przez czy to białych czy przez czerwonych carów, zawsze miała jeden wspólny mianownik. W Rosji określa się to krótko i dosadnie: duraczenie zachodu.

       W skrócie co się pod tym kryje? Ano w praktyce bardzo proste podejście. Mówić jedno, robić swoje. Oczywiście mówić nie byle co, ale to co chce usłyszeć rozmówca czyli przysłowiowy zachód.

       Czyli nieważne co zrobimy, ale jeśli ładnie to opakujemy, ładnie to sprzedamy, to na zachodzie zawsze to kupią. I .. będą nam jedli z ręki. Ciesząc się, że w ich mniemaniu zrobili kolejny dobry deal z nami.

       Tak było za carów przed rozbiorowych, tak było za carów rozbiorowych , tak było za czerwonych carów. I tak jest dziś, za obecnego rosyjskiego cara.

       I trzeba ze smutkiem skonstatować, iż jest to niezwykle skuteczne podejście do zachodu. Poczynając od carycy Katarzyny, która nie ważne, ile by narodów zniewoliła, nie ważne jaki zamordyzm wprowadziła u siebie w kraju, ilu poetów pisarzy wrzuciła do lochów lub powiesiła. Jeśli się będzie ciągle prawiło o różnych wolnościach którymi się chce obdarzyć własny naród, o lepszym jutrze dla wszystkich to dla Woltera się będzie „Semiramidą Północy”, „Minerwą”, „Gwiazdą Polarną. To d`Alembert będzie się rozpływał nad jej „dobrym sercem”, któremu „bije brawo cała literacka Europa”. A obecni pisarze będą tworzyli różne łzawe i wygładzone powieści kostiumowe, historycznymi nazywane chyba tylko przez czysty przypadek.

       Mija trochę czasu, ale nieważne że białego cara zastąpi czerwony car, nieważne ile milionów się wymorduje, ile milionów się zagłodzi na śmierć, ale jeśli nazwie się to eksperymentem społecznym, wyrównywanie szans, wyzwalaniem uciśnionych to setki milionów dolarów, dziesiątki tysięcy inżynierów pobiegną budować na Uralu fabryki produkujące czołgi, które za jakiś czas mają najeżdżać podbijać ich kraje. To już pierwszy czerwony car śmiał się do tego do rozpuchu, iż kapitaliści wyprodukują nam za własne pieniądze sznur na którym ich powiesimy.

       A ostatni czerwony car ..  powszechnej zachodniej opinii wielki reformator, który dał wszystkim wolność. Wolność owszem, nadeszła, ale nie dzięki dobremu sercu Gorbiego czy jego oświeconego umysłu (notabene Gorbaczow był człowiekiem dosyć prymitywnym i grubiańskim, sypiącym wyzwiskami), ale właśnie całkowicie przeciw jego zamierzeniom. Bo na zachodzie (ale i w Polsce także) powszechnie uwierzono w tą legendę, piękną ale tak samo prawdziwą jak śnieg na Saharze, o Gorbaczowie wielkim reformatorze, o gołębim sercu który chciał i przyniósł wszystkim wolność. Bo ani nie chciał ani nie przyniósł wolności. Wolność pojawiła się wbrew Gorbaczowowi, wbrew jego zamierzeniom. Zamierzeniom by ..  zreformować i tym samym wzmocnić Związek Sowiecki. A nie by go dekomponować! W co powszechnie chcemy wierzyć. Nawet tu w Polsce, kraju dosyć mocno przepojonym rusofobią, a jednak to tu kuplety Andrzeja Rosiewicza o wiośnie wiejącej ze wschodu wywoływały spontaniczny aplauz publiczności (swoją drogą ten utwór, muzycznie bardzo się broni i posłuchać go jest miło ;) ).

       I w ten sposób doszliśmy do ostatniego jak na razie rosyjskiego cara. Władymir Władymirowicz Putin, zasiadający na carskim hm, może już nie tronie ale krześle od 20kilku lat. I jak wszyscy wcześniejsi carowie, z równą skutecznością rozgrywający szeroko pojęty zachód. Rozgrywający raczej w czasie przeszłym. Bo pięknie tworzona misterna układanka rozsypała się 24 lutego 2022 roku.  Ale do tego dnia nie będzie przesadą powiedzieć, że Zachód jadł Putinowi z dłoni. Wystarczy przypomnieć wszystkich kolejnych amerykańskich prezydentów, z których każdy obejmując władze stawiał sobie za punkt honoru przeprowadzić tzw. Reset z Rosją. Czyli najprościej odpuszczamy jak w konfesjonale wszystkie stare grzechy. Zaczynamy od nowa z czystą kartą. I teraz będzie dobrze bo przecież ..Pan Putin obiecał (mi/nam) że teraz już będzie dobrze… I o ile wielu amerykańskich prezydentów można uznać za tzw. Pożytecznych idiotów bo sami nic nie zyskali a prowadzili politykę zgodną z interesami federacji Rosyjskiej, to część polityków europejskich okazała się bardziej sprytna. Robiła to samo co establishment amerykański, ale nie za dobre słowo i uśmiech ale piękne sumy na koncie. Wystarczy tylko przywołać casus Schroedera czy kilku innych europejskich polityków którzy dziwnym trafem po zakończeniu działalności politycznej dostali dobrze płatną emeryturę w różnych rosyjskich spółkach.

       Więc tak jak zacząłem tak od Szpotańskiego i carycy Katarzyny tak i samo zakończę (notabene utwór ten był poświęcony tak naprawdę Leonidowi Breżniewowi).

     

    Bo nic nie wzrusza tak Zachodu,

    jak szum frazesów o wolności.

    Możesz pół świata zakuć w dyby,

    strzelać w tył głowy, łamać kości,

    ale bredź przy tym o ludzkości,

    o Lepszym Jutrze, Wielkim Świcie,

    a wyjdziesz na tym znakomicie!

    Wot Gitler, kakoj to durak!

    On się przechwalał zbrodnią swoją!

    A mudriec to by zdiełał tak:

    Nu czto, że gdzieś koncłagry stoją?

    Nu czto, że dymią krematoria?

    Taż w nich przetapia się historia,

    niewoli topią się okowy,

    powstaje sprawiedliwszy świat,

    rodzi się typ człowieka nowy!

    I czto, nie miałby wtedy on

    gumannych w krąg apołogietów,

    co pieliby, kak on jest miły,

    a kakij kapitalizm zgniły?

    Wsadzać na czapku główkę trupią,

    o, Boże moj, kak eto głupio!

    Na czarne — „białe” mówić nada,

    bo to przemawia do Zapada;

    na knuty, kaźnie i tortury —

    że to gumanne manikiury!

    Nada ich przekonywać mudro,

    że wojna — mir, że chlew to źródło,

    że okupacja — wyzwolenie,

    a będą cieszyć się szalenie!

     

  • Jest Putin - jest problem, nie ma Putina - nie ma problemu?

       Jest Putin -  jest problem, nie ma Putina - nie ma problemu?

       Czyli takie podejście do sprawy a`la Stalin. Jest człowiek, jest problem. Nie ma człowieka, nie ma problemu. Od 24 lutego wielokrotnie słyszałem to stwierdzenie, odmieniane przez różne przypadki. I od zwykłego zjadacza chleba i od takiego zjadacza który się zwie dziennikarzem, publicystą itp. Czyli w teorii jest bardziej rozgarnięty w temacie.  Czyli albo czemu nikt nie usunie z urzędu łamane przez zabije Putina? Po rozważania, że dni Putina są policzone i (w zależności od publicysty/eksperta) do czerwca/lipca/jesieni/końca tego roku już będzie on historią.  Więc poczekajmy cierpliwie a problem sam się rozwiąże i będzie już potem dobrze wspaniale itp.
       Niezależnie kto to twierdzi, to takie podejście zawiera w sobie jeden fundamentalny błąd. Zakłada bowiem, że Rosja to kraj z natury demokratyczny, liberalny w którym tylko jakimś dziwnym trafem rządzi zły satrapa/dyktator imić Putin. Więc wystarczy się pozbyć Putina, a wszystkie problemy znikną.
       Oj, gdyby to było takie łatwe, proste i przyjemne. Gdyby było. No ale nie jest.
       Większość, zdecydowana większość Rosjan naprawdę i szczerze popiera ta wojnę na Ukrainie. I można zrzucać to na krab propagandy, braku dostępu do prawdziwej informacji. Ale nie zmieni to tego podstawowego faktu. Putin jest uosobieniem rosyjskiej duszy/rosyjskich pragnień. I takiego specyficznego rosyjskiego podejścia do życia, rosyjskiej duszy. Bo co z tego, że 35 milionów Rosjan nie ma w domu toalety, prawie 47 milionów ciepłej wody, a 29 milionów w ogóle nie ma bieżącej wody w domu. Co z tego,że w co.. 4, tak w co 4 domu rosyjskim nie ma toalety. Ważne że Rosja/mój kraj jest imperium, ważne, że wszyscy nas się boją, że wszyscy przed nami drżą. Ważne,że mamy broń której nie ma nikt inny. Ważne, że mamy największa zajebistą rakietę. Itp. itd.
       Bo Rosja, jak każde imperium, jak każdy naród tworzący od pokoleń imperium, ma w sobie w genach taki gen imperialny. I jak by nie patrzeć Rosja zawsze była wściekle imperialna, jest i będzie taka. Więc zamiana jednego dyktatora/cara na innego nie zmieni nagle podejścia tego kraju, elit tego kraju do świata/sąsiadów/swojego otoczenia.  Wbrew powszechnym oczekiwaniom wykopanie Putina w kremlowskiego tronu nie zakończy wojennej awantury na Ukrainie. Ani tym bardziej nie sprawi, że Ukraina ot tak odzyska Donbas. Już nie wspominając o Krymie. Bo nie ważne kto zastąpi Putina, bez większego ryzyka można założyć że będzie to równy nacjonalista co Putin. I co każdy z kolejnych władców Rosji, poczynając od Katarzyny Wielkiej. O czym szczególnie właśnie My Polacy powinniśmy pamiętać, nie mając szczególnych złudzeń. Bo już syn Katarzyny, Paweł I, w rozmowie Ignacym Potockim, mówił, że zdecydowanie nie popiera tego co zrobiła jego poprzedniczka na carskim tronie, jego matka, uważa to za krok haniebny i niepolityczny, który jednak stał się faktem. Dlatego wg niego należy się z tym pogodzić i żyć z tym spokojnie. I w efekcie owszem, Polakom na ziemiach zagarniętych przez Katarzynę działo się dobrze. Więc tak jak Paweł I niepodległości nie zwrócił Polakom, tak i jakiś tam potencjalny następca Putina nie zwróci Donbasu ani tym bardziej Krymu Ukrainie. I to niezależnie kim będzie ten nowy car. Nawet jeśli jakimś cudem zostanie nim nadzieja Zachodu czyli Aleksiej Nawalny. Który na długo przed tą wojną, zapowiedział,że nawet jeśli zostanie prezydentem, to np. Krymu Ukrainie nie odda. Choć może owszem, jako prezydent (tak jak Paweł I wobec Polaków) zapewni jako takie cywilizowane traktowanie Ukrainy. I może skończą się te gwałty, bestialstwa wobec podbitych ziem. To była by na pewno zmiana na plus w porównaniu do obecnego cara. Ale to nadal nie rozwiązuje problemu zajętych ukraińskich ziem i strasznego zrujnowania pozostałej części kraju.
    Zakładając oczywiście,że Putin zniknie z politycznego firnamentu. Co nie jest nierealne, bo historia Rosji jest pisana takimi przewrotami. Jednak jak wspomniałem wcześniej. Szanse, że następca to będzie ktoś pokroju Wałęsy, Hawla czy Mandeli itp. są zdecydowanie bliższe niż dalsze od zera. Takie rzeczy są możliwe w systemie demokratycznych, lub w kraju przechodzącym z systemu totalitarnego w system bardziej czy mniej demokratyczny. Ale na pewno nie w kraju totalitarnym, gdzie rządzi prawo silniejszego. A jak wspomniałem Rosja przez cały (!) okres swoich dziejów (za wyjątkiem jakiś dziwnych incydentalnych poddrygów historii) była krajem totalitarnym. I się raczej to nie zmieni.

       Więc czy zmiana Putina na innego satrapę coś by zmieniła? I tak i nie. Bo zależy dla kogo. Najciekawsze jest, że zmiana Putina na innego cara, była by pozytywna dla wszystkich... z wyjątkiem Ukrainy. Już biegnę z odpowiedzią czemu.
       Na szeroko pojętym zachodzie niewątpliwie była by to wymarzona sytuacja. Nie ma Putina, tego wcielenia zła, którego musimy udawać,że go nie lubimy. Jest ktoś inny, więc co? więc można wrócić do tego o czym marzy połowa zachodu. Czyli na nowo zaczynamy robić biznesy z Rosją i zarabiamy kasę.
       Dla Rosji byłoby to też korzystne, z tego samego co w.w. powodu. Nie ma tego wcielenia zła, tego diabeła przez którego wszystko co złe, czyli można znosić sankcje.
       A Ukraina? Hm, miała by równie przechlapane jak teraz. Bo jak wspomniałem na początku, nowy władca Kremla nie byłby wiele bardziej wyrozumiały dla Ukrainy. Natomiast byłby wielki nacisk szeroko pojętego zachodu, by się dogadała z nowym moskiewskim władcą. Szczególnie jeśli by on wykonał jakieś pozorne gesty. Np. wstrzymał największe działania wojenne lub obniżył częstotliwość bombardowania miast, lub w ogóle wstrzymał bombardowania miast (co było by raczej nie tyle przejawem dobrego serca nowego cara, co przejawem jego logicznego myślenia. W końcu te bombardowania nie wpływają na osłabienie ukraińskiej armii. Masa amunicji jest zużywana w całkowicie niewojskowym celu). I pewnie już by to wystarczyło by połowa tzw. cywilizowanego świata próbowała wymusić na Ukrainie jakiś kompromis. Ot, np. zatrzymanie działań wojennych w zamian za utrzymanie przez Rosję dotychczasowych zdobyczy. A jeśli Ukraina nie zgadzała by się na wszelkie tego typu kompromisy, chcąc (całkiem zresztą słusznie) walczyć o odzyskanie swojego całego terytorium, to by taka postawa "rozgrzeszała" niejednego zachodniego polityka. Na zasadzie, że: czego wy chcecie? Nie ma Putina. Jest nowy prezydent, który chce się dogadać, a wy się upieracie dalej przy swoim. Putin wam nie pasował. Nowy X tez nie pasuje. Jeśli tak, to walczcie tam sobie ale nam głowy nie zawracajcie, my dajemy carte blanche panu X i wracamy do robienia interesów.

       Czyli wbrew pozorom uśmiercenie Putina nie byłoby wybawieniem dla Ukrainy. Może co najwyżej pomogło by zakończyć te aktywne działania wojskowe. Bo owszem, nowemu następcy Putina, łatwiej było by podjąć decyzję, że kończymy tą awanturę. Bo zawsze można byłoby wszelkie niepowodzenia zwalić na poprzednika. Ale zakończenie aktywnych działań militarnych nie oznacza, że Ukraina automatycznie odzyskuje swoje terytoria , choćby tylko do stanu sprzed 24 lutego. Ba, można spokojnie założyć, że przy tym wysokim poparciu społeczeństwa rosyjskiego do działań na Ukrainie, po tych wszystkich poniesionych stratach, trudno sobie wyobrazić, by potencjalny następca Putina, od tak wycofał wojska z Ukrainy. Bo Rosja to owszem, ścisła dyktatura. I każdy rosyjski car, a na pewno od czasów Lenina miał swoich poddanych głęboko w d... Ale to nie oznacza, że przynajmniej w ogólnym zarysie nie dbał, by mieć ogólne poparcie dla swojej osoby. Wg starej rosyjskiej zasady: dobry car, źli bojarzy.

       Czyli? Z Putinem źle, bez Putina niewiele lepiej...

  • Postawmy pomnik Putinowi

       12 powodów czemu należało by postawić Putinowi pomnik

       Putin - geniusz strategi, mistrz w szachy 5D itp.. Do początku tego roku było tego typu eufemistyczne określenia często towarzyszyły Władymirowi Putinowi. I patrząc z perspektywy czasu, do pewnego momentu można było znaleźć argumenty na ich uzasadnienie. No bo 2 druga wojna czeczeńska, potem Gruzja wraz z Osetią i Abchazją, następnie Krym i Donbas wraz z Ługańskiem. No niewątpliwie można uznać te wszystkie rzeczy za rosyjskie czy putinowskie sukcesy. Bo nawet Krym i Donbas Europa i świat przełknęły, przetrawiły i pogodziły się z tym stanem rzeczy.  A potem przyszedł 24 lutego 2022 roku. I tu Putin osiągnął jeszcze więcej dziejowych rzeczy. Na tyle wiele, że może warto było by postawić mu pomnik. No może nie jakiś duży i nie z kamienia ani ze spiżu. ale z plastiku i taki raczej mały.. bo w końcu to co się nie udało wielu, to się udało właśnie Putinowi. Co prawda te osiągnięcia nie są tego rodzaju czego by sam Putin oczekiwał ;) Ale są. Ot, weźmy kilka z nich..

    (edit: miało być krótko ale choć kilka razy skracałem i wyrzucałem pewne partie tekstu, i tak wyszło chyba długo)

    1. Szwecja i Finlandia w NATO.
    Dla osób nie zorientowanych w polityce europejskiej i w europejskiej historii, może to niewielkie wydarzenie. Ot, dwa dodatkowe kraje w konglomeracie wielu innych państw. No ale nie do końca. Bo Szwecja i Finlandia ze względu na swoją historie i różne uwarunkowania politycznie prezentowały inną wizje co do swojego miejsca i roli w tej części mapy. I w tej wizji z różnych przyczyn nie było miejsca na jakiekolwiek zbiorowe układy bezpieczeństwa.
    Szwecja po okresie wielkich ekspansjonistycznych planów, np. z uczynienia z Bałtyku swojego wewnętrznego morza/jeziora (co w Polsce, dzięki Sienkiewiczowi jest mocno utrwalone w powszechnej pamięci) skręciła w stronę całkowitej neutralności. Znalazło to odbicie w zachowaniu neutralności w trakcie I i II wojny światowej (co nie wykluczało współpracy gospodarczej z III Rzeszą). Następnie cały okres po II wojnie światowej, w trakcie tzw. zimnej wojny, Szwecja także pozostawała poza rywalizującymi blokami. Ta neutralność na przestrzeni lat trochę niuansowała się. Np.w latach 90. Szwecja zrezygnowała ze swej typowej neutralności, charakteryzującej się nieangażowaniem się po jakiejkolwiek ze stron międzypaństwowego konfliktu zbrojnego i zaczęła określać się jako państwo bezaliansowe, tj. państwo pozostające poza sojuszami wojskowymi i dowolnie kształtujące swoją politykę w trakcie ewentualnych działań wojennych.

    Jednakże jakby tych manewrów nie nazwać, to Szwecja cały czas pozostawała poza wszelkimi blokami/zbiorowymi sojuszami. I nie zanosiło się na zmiane tej sytuacji, gdyż zarówno w społeczeństwie jak i w klasie politycznej panował dosyć zgodny i stabilny konsensus co do pozostania poza wszelkimi układami. Aż nadeszła wiosna 2022 roku i coś co się wydawało niemożliwe stało się faktem. Szwecja składa akcesję do NATO.

    Finlandia. Tu sytuacja była podobna. Choć ta neutralność Finlandii wynikała z narzuconego wyboru. Po 1945 roku był to swego rodzaju deal z zwycięską Rosją. W zamian za wewnętrzną wolność (wojska radzieckie opuściły Finlandię do 1956 roku) kraj pozostał w oficjalnej neutralności, która de facto oznaczała pozostanie w strefie wpływów radzieckich. Po rozpadzie imperium zła w 1994 roku Finlandia wstępuje do Unii Europejskiej. Ale w kwestiach zbiorowych układów bezpieczeństwa dalej pozostaje na uboczu. Starając się pozostać takim pomostem między Wschodem (Rosja) a szeroko pojętym światem zachodnim. Przez 30 lat w miarę się to sprawdza. Finlandia bedąc częścią świata zachodniego (UE) korzysta z dobrych relacji z Rosją na polu gospodarczym. Ale nadchodzi 24 lutego 2022 roku i jak widać nawet Finowie stwierdzili, że dalej nie da się polegać na rosyjskich gwarancjach bezpieczeństwa. A samemu bronić się jest trudno (jak w 1939-1940 oraz w 1944). Więc naturalnym stał się akces do NATO.

    W efekcie Sojusz Północnoatlantycki powiększa się o 2 i to nie byle jakie kraje. Bo kraje z jednymi z lepszych sił zbrojnych. A Rosja..? Rozpoczynająca wojnę w Ukrainie pod hasłem odsunięcia NATO od swoich granic, po roku wojny ma (ściśle będzie miała) dodatkowe 1300 km bezpośredniej granicy z NATO :) a morze Bałtyckie staje się de facto wewnętrznym natowskim jeziorem, gdzie flota rosyjska wiele już nie zdziała.

    Niewątpliwy "sukces"Putina :)

    2. Śmierć mózgowa NATO
    W 2019 roku w wywiadzie dla „The Economist”Emmanuel Macron powiedział: „To, czego teraz doświadczamy, jest śmiercią mózgową NATO." Zapytany, czy nadal wierzy w efektywność artykułu 5. traktatu waszyngtońskiego, zgodnie z którym atak na jednego z sojuszników jest uważany za atak na wszystkich członków NATO, odpowiedział, "nie wiem". Dla przypomnienia, artykuł 5. stanowi, że zbrojna napaść na jednego z sojuszników będzie uznana za napaść na wszystkich członków sojuszu.
    Ta opinia Macrona, choć dosyć powszechnie skrytykowana, stanowiła jednak takie odbicie pewnego zwątpienia w realność gwarancji jakie kraje NATO sobie wzajemnie zapewniają. Szczególnie w obliczu polityki ówczesnego amerykańskiego prezydenta, mocno akcentującego oczekiwania, iż Stany nie będą wszystkim zapewniały darmowego bezpieczeństwa. A szczególnie tym którzy sami sobie ie chcą go zapewnić, czyli na własne siły zbrojne wydają niewielkie pieniądze.
    Porzucenie Kurdów w Syrii przez USA i oddanie ich na łaskę a raczej niełaskę Asada i Erdogana (przywódcy Syrii i Turcji) nie podbudowało w tej sytuacji wiary USA jako gwaranta bezpieczeństwa.
    Stąd i też coraz mocniej akcentowane w tym czasie pomysły, iż Europa powina się sama bronić i polegać tylko na sobie. I szczególnie przez Francje forsowana idea jakiś wspólnych europejskich czy unijnych sił zbrojnych.
    No i przyszedł 24 lutego 2022 roku, brutalna napaść Rosji na Ukrainę. I po roku wojny okazuje się, że NATO ze Stanami Zjednoczonymi na czele potrafi, w miarę sprawnie wystąpić w wspólnym froncie przeciwko Rosji. Owszem, nie jest to działanie z art. 5, a więc obecne działania są o kilka poziomów niższej wagi niż wzajemna kolektywna zbrojna wspólna obrona.
    Ale i tak sam Macron w zeszłym roku w marcu w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że inwazja na Ukrainę była "wstrząsem elektrycznym" dla NATO. A w związku z wojną na Ukrainie NATO jest bardziej "nieodzowne" niż wcześniej.
    A opisane wcześniej przypadki Szwecji i Finlandii wskazują,ze wiara w NATO znacznie wzrosła.

    Kolejny "sukces" Putina, który jak wskazują (o ile to prawda) ujawnione przez brytyjski "The Sun" dokumenty FSB (rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa  - następca KGB) oczekiwał, iż po błyskawicznym zwycięstwie jego wojsk na Ukrainie, której pokonanie miało zająć trzy dni, Zachód będzie trząść się ze strachu, co ostatecznie doprowadzi do upadku NATO, czyli wystąpienia z niego co najmniej kilku krajów...

    3. Rosja traci Ukrainę
    Jednym z chyba najdonoślejszych skutków rosyjskiej awantury jest całkowita utrata Ukrainy przez Rosję, I w mniejszym stopniu nie tylko Ukrainy. Ale to w kolejnym wątku. Tu tylko o Ukrainie.
    Bo Ukraina, choć od 1991 roku formalnie niezależne państwo, znajdowała się przez 30 lat swej formalnej niepodegłości, w większym lub mniejszym uścisku swego wielkiego (ale nie bynajmniej starszego (!)) brata. W tym uścisku znajdowało się nie tylko państwo, rozumiane jako instytucje, ale i społeczeństwo. Społeczeństwo przez całe pokolenia wychowywane indoktrynowane w ramach sowieckiego systemu.W efekcie po 30 latach niepodległości wyłącznie po ukraińsku komunikuje się .. mniejszość społeczeństwa Ukrainy (obecnie szacuje się, że jest to 41%, a 5 lat temu było to raptem tylko 33%). Reszta społeczeństwa albo używa obu języków naraz (często w konfiguracji, że w oficjalnych urzędowym życiu ukraińskiego a w życiu prywatnym w domu posługuje się rosyjskim). albo wręcz tylko posługuje się językiem rosyjskim. Świetnym tu przykładem jest casus obecnego prezydenta. Zełenski rozpoczynając swoja karierę polityczną, startując w prezydenckich wyborach posługiwał się głownie językiem..rosyjskim. Dopiero będąc już prezydentem przeszedł na ukraiński. A jakby parafrazując teoretyków socjalizmu, język kształtuje byt. Posługiwanie się językiem rosyjskim jako pierwszym głównym językiem może nie sprawia że wszyscy którzy się nim posługują z automatu są-czują się Rosjanami. Ale w dużej części te podziały właśnie przebiegały po granicy językowej. Osoby rosyjsko języczne zdecydowanie bardziej ciążyły ku Rosji, ku rosyjskiej argumentacji, ku tzw. "ruskiemu mirowi (russkij mir - rosyjski świat)". Koncepcja ta (bardzo ogólna i rozmyta) zakłada istnienie takiej wspólnoty historyczno-kulturowej obejmującej swym zasięgiem zarówno wszystkich posługujących się językiem rosyjskim jak i wszelkie obszary które na przestrzeni dziejów w którymś momencie znalazły się pod panowaniem rosyjskiego państwa. W myśl tej koncepcji, i te rosyjsko języczne grupy i te różne ziemie, choć  obecnie leżące na obszarach różnych państw, ze względu na są historię i wspólnotę kulturową powinny stanowić całość. Czy to w ramach jednego państwa (czyt. Rosji) czy jako obszary sfederalizowane z Rosją, czyli niby niezależne kraje współpracujące z matuszką Rosją, a tak naprawdę rosyjskie kolonie rządzone a raczej należało by powiedzieć, że administrowane przez różne ciemne typy zatwierdzone na Kremlu -> Osetia. Abchazja, Ługanda (Ługańska Republika Ludowa) i Dombabwe (Doniecka Republika Ludowa) xd.
    I w ten rosyjski mir wiele osób naprawdę mocno wierzyło. 2014 rok i powstanie Ługandy i Dombabwy wynikało nie tylko z działań rosyjskiej armii (choć był to czynnik rozstrzygający) ale i w dużej części z przekonania, wiary sporej części ludności tych obszarów w ten ruski mir. Mieszkańcy wschodniej części Ukrainy po 23 latach niepodległości kraju czy to wręcz czuli się dalej obywatelami Rosji, lub nie do końca czuli się obywatelami Ukrainy. W efekcie w 2014 roku niewiele brakowało by cały wschód Ukrainy się po prostu rozsypał, wobec często dużego poparcia dla wizji zmiany. Piszę zmiany, bo pewnie każdy co innego sobie wyobrażał. Część osób iż staną się częścią Rosji, część iż powstaną jakieś niepodległe byty i będzie się żyło każdemu dobrze i dostanie itp.
    Rok 2014 spowodował iż nowe władze w Kijowie dostrzegły problem słabej identyfikacji ludności wschodniej Ukrainy z państwem ukraińskim. W efekcie rozpoczęły pewne działania "ukranizujące" życie. Jednakże wobec słabości władz centralnych, siły różnych miejscowych oligarchów, masowej korupcji i innych czynników, szło to wszystko niezwykle słabo. W efekcie tuz przed rosyjskim najazdem w 2022 roku,dalej duża część ukraińskiego społeczeństwa miała poczucie wspólnoty kulturowej językowej czy historycznej z Rosją. W 2020 roku, skąd są konkretne dane, w skali całej Ukrainy tylko 49% uważało rozpad ZSRR za wydarzenie pozytywne, natomiast na wschodzie Ukrainy  było to tylko...26%.
    I nagle się wszystko zmieniło. To czego nie mogli dokonać sami Ukraińcy, sprawić przekonać obywateli własnego kraju by w ten kraj uwierzyli, by poczuli się obywatelami tego kraju, to w ciągu 1 roku dokonał tego Władymir Putin.
    W rok po rozpoczęciu wojny nie ma praktycznie osób które by odczuwały więź z Rosją, z rosyjskim światem. Niesłychana brutalność, niezwykle okrucieństwo, zezwierzęcenie najeźdźczych wojsk, bezsensowne bombardowanie w pełni cywilnych obiektów, niszczenie miast, całkowicie zniszczyło wszelką sympatię skierowaną w kierunku wschodniego sąsiada. Oraz zburzyło mit wyższości rosyjskiej kultury, atrakcyjność rosyjskiej kultury.  Bo kastrowanie jeńców, gwałcenie kobiet, obcinani im piersi, nijak ma się do wizji wyższości rosyjskiej kultury nad tym zepsutym zachodni światem.
    W efekcie z narodowością ukraińską obecnie utożsamia się 95% mieszkańców Ukrainy. Także co warte odnotowania, skokowo wzrosło zaufanie do centralnych organów państwa.  W porównaniu do 2017 roku, w 2022 roku prawie trzykrotnie wzrosło zaufanie do prezydenta ( z 27% do 84%),  do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i policji (z 29% do 63%) oraz prawie 4krotnie więcej obywateli zaczęło ufać własnemu rządowi (z 14% do 52%). Owszem, te zaufanie do rządu itp. może z czasem spaść. Bo w mało którym kraju rząd się cieszy jakimś dużym zaufaniem społecznym. Ale zaufanie do państwa, to poczucie przynależności do narodu Ukraińskiego, bycia Ukraińcem, jest to bezcenna rzecz. I jeden z najdonoślejszych skutków rosyjskiej inwazji. Iż na naszych oczach tworzy się prawdziwy naród ukraiński, świadomy swojej odrębności. Naród (w rosyjskich założeniach) skazany na może nie wymarcie, ale sprowadzenie do roli jakiegoś jednego z plemion w rosyjskim tyglu, rozpłynięcie się w rosyjskiej nicości. Bo takie były założenia tej wojny. Wymordować całą inteligencję ukraińską (listy proskrypcyjne z którymi na Ukrainę wkraczały w lutym odziały rosyjskie) a resztę ogłupić i sprowadzić do roli takich rosyjskich Buriatów (nic nie ujmując Buriatom).
    A tu w ciągu niezwykle krótkiego jak na takie procesy czasu, ukształtował się (kształtuje) nowy ukraiński naród. Chyba jeden z największych "sukcesów" Putina :)

    4. Rosja traci wpływy w posowieckim (choć nie tylko) świecie
    Powyżej było o Ukrainie. Gdzie, ze względu na wojnę, przybrało to najbardziej gwałtowną formę, to odarcie wiary w ruski mir. Ale podobne tendencje, choć znacznie słabsze dotyczą nie tylko Ukrainy. Ale i ogólnego obszaru dawnego ZSRS. Najbardziej znanym przykładem jest chyba Kazachstan i prezydent tego kraju Kasym-Żomart Kemeluły Tokajew. Utrzymanie przy władzy (oficjalnie) zawdzięczający Rosji, która swą interwencją (formalnie w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) w styczniu 2022 roku stłumiła ogarniające kraj zamieszki. Użyłem w poprzednim zdaniu słowa oficjalnie, gdyż ciekawą kwesta pozostaje na ile niepokoje społeczne które wybuchły w Kazachstanie 2 stycznia 2022 roku były rzeczywistym ruchem społecznym a na ile występujące w społeczeństwie rzeczywiste niezadowolenie zostało wykorzystane przez różne siły. Czy to przez Rosję by pokazać władzom kazaskim, iż bez nas kiepsko skończycie i to nam wszystko zawdzięczacie. Czy to przez same siły skupione wokół Tokajewa, by pod pozorem zaprowadzania porządku w kraju i to jeszcze nie swoimi rękoma, wyeliminować wpływy poprzedniego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa. Który choć formalnie oddał władzę, to z tylnego siedzenia dalej pociągał za wiele sznurków.
    Tak czy owak wydawało by się że w efekcie tego co się wydarzyło w styczniu 2022 roku Kazachstan będzie jednym z najwierniejszych sojuszników Rosji, takim jej protektoratem. I ku zdziwieniu wielu, w tym chyba największemu w Rosji, Kazachstan zaczyna się wyraźnie dystansować od rosyjskiej polityki i wizji świata. Nie popiera inwazji na Ukrainę, deklaruje, że uznaje jej integralność terytorialną, Ługanską i Doniecką Republikę Ludową, uznane przez Rosją za niepodległe państwa, Tokajew określa pseudo państwami itp. I to publicznie, w trakcie różnych konferencji z udziałem samego Putina(!). Jednocześnie zaczyna podróżować po świecie nawiązując różne kontakty, w tym w coraz większym stopniu otwierając się na Chiny.
    W efekcie największe państwo powstałe na gruzach ZSRS zaczyna coraz bardziej wyślizgiwać się spod bezpośrednich wpływów rosyjskich. Jest to o tyle niewygodne dla Rosji, iż Kazachstan, jako duże państwo, jest złym (z punktu widzenia Moskwy) przykładem dla pozostałych posowieckich republik. A te coraz trzeźwiej zaczynają spoglądać na korzyści z pozostawania pod rosyjskim parasolem. Widząc, ze scenariusz zrealizowany na Ukrainie, wejście wojsk rosyjskich pod pozorem ochrony uciemiężonej ludności rosyjskiej, można zrealizować praktycznie w każdym z krajów byłego ZSRS.

    5. Rosyjska cerkiew sprowadzona do roli cerkiewki.
    Religia nie jest chyba oczkiem w głowie Putina. Choć niewątpliwie korzysta z niej, kreując się jako dobry wierzący prawosławny car, nawrócony car, bo ochrzczony dopiero w dorosłym wieku (najprawdopodobniej w czasie wizyty w Jerozolimie). Więc zagląda do świątyń, pokazuje czasem na jakimś nabożeństwie, z okazji nowego roku czy Wielkanocy.
    Zyskuje na tym cerkiew jako instytucja. Państwo Rosyjskie w różnych zakresach, w tym i finansowo mocno wspiera rosyjską cerkiew. Za co cerkiew odwdzięcza się bezwarunkowym poparciem rosyjskiej polityki. Oraz stała się takim rosyjskim soft power. Jednym z kanałów wpływania na prawosławnych mieszkańców ościennych krajów. Szerzenia wspomnianej ideologi ruskiego miru lub jakby rzec religijnej odmiany wersji ruskiego miru czyli ideologi "Świętej Rusi". Oraz bycia po prostu trzecią ręką rosyjskich tajnych służb.
    Odnogą rosyjskiej cerkwi na Ukrainie jest Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego (UKP PM). Formalnie w jakimś sensie autonomiczny, de facto będący wprost przedłużeniem cerkwi rosyjskiej.
    Ukraińska Cerkiew Patriarchatu Moskiewskiego wbrew pozorom ma (miała) wyjątkowo duże znaczenie. Znaczenie dla samej rosyjskiej cerkwi, dla państwa rosyjskiego. Dla cerkwi rosyjskiej gdyż ta ukraińska odnoga powodowała iż rosyjska cerkiew mogła się uważać za największa prawosławną cerkiew. Zarówno ze względu na ilość parafii (niecałe10 tyś parafii na samej tylko Ukrainie) jak i ze względu na liczbę wiernych. W samej Rosji w życiu religijnych uczestniczy tylko kilka procent ludności.Cerkiew rosyjska na terenie Rosji, choć w teorii mająca mocna pozycję, doinwestowana przez państwo rosyjskie,jest w dużej części martwa. Jak wspomniałem wyżej, w życiu religijnym uczestniczy kilka procent ludności. To dzięki religijnemu przebudzeniu na Ukrainie i milionom tamtejszych wiernych, uznających zwierzchnictwo Moskwy, cerkiew rosyjska w liczbach wiernych mogła być ciągle tą 1 cerkwią w prawosławnym świecie.
    Inną kwestią ale i mającą znaczenie dla różnych rosyjskich służb, była możliwość wpływania za pośrednictwem ukraińskiej odnogi rosyjskiej cerkwi na świadomość zwykłych Ukraińców. Głośnym echem dobiły się nagrane przemówienia jednoznacznie popierające rosyjską wizję świata, a wygłaszane w Ławrze Peczerskiej - jednym z najważniejszych miejsc dla ukraińskiego życia religijnego, (położonej w Kijowie). Jak pokazały działania podejmowane przez ukraińskie służby, struktury UKP PM były-są wykorzystywane dla agenturalnych działań różnych rosyjskich służb. Prawosławni popi UKP PM nieraz współpracowali z wojskami inwazyjnymi wskazując cele dla rosyjskiej artylerii lub wskazując kto w danej miejscowości jest pro ukraiński, kto jest weteranem walk w Donbasie itp. Nie trzeba chyba dodawać że dla tak wyznaczonych osób dostanie się w krąg zainteresowania rosyjskich wojsk okupacyjnych najczęściej kończyło się tragicznie.
    Jednakże rok wojny i w tej dziedzinie wiele zmienił.Społeczeństwo ukraińskie przechodzi gwałtowne przebudzenie także i w kwestii świadomości religijnej. Kolejne parafie masowo przechodzą porzucają jurysdykcję moskiewską przechodząc do Autokefalicznej Cerkwi Ukraińskiej (Kościół Prawosławny Ukrainy - PCU). Czyli to czego nie mogły (lub nie chciały) dokonać ukraińskie władze, oddolnie masowo samo się dokonuje. A społeczeństwo widząc prawdziwe oblicze rosyjskiego świata, ten rosyjski świat masowo porzuca.

    6. Upadek mitu rosyjskiej broni "nie imiejet anałoga w mirie"
    Eksport broni, obok eksporty surowców energetycznych, to od dekad była to bardzo istotna pozycja w najpierw radzieckim a potem rosyjskim budżecie. Różne ośrodki różnie podają jak to procentowo wygląda, ale generalnie koło 30% rynku broni kontrolują Amerykanie, a koło 24-27% Rosjanie. A może należało by powiedzieć, że kontrolowali. Bo wojna w Ukrainie przyspieszyła proces spadku zainteresowania rosyjską produkcją. Spadku, który rozpoczął się już przed wojną, a wojna tylko go przyśpieszyła, niebywale uwidaczniając przereklamowanie rosyjskiego sprzętu. Sprzętu który nie miał mieć analogów na świecie, który miał wyprzedać to co mają kraję zachodnie, wręcz o dekady. "nie imiejet anałoga w mirie", czyli "nie mają odpowiedników w świecie" (w domyśle: ponieważ są tak dobre).
    A tu się okazało, że nie tylko nie dorównuje ale wręcz ustępuje sprzętowi produkcji zachodniej. Lotnictwo rosyjskie, na papierze potęga, nie potrafi zdusić słabego ukraińskiego lotnictwa i uzyskać panowania w powietrzu nad Ukrainą. A tam gdzie natrafia na sprzęt produkcji zachodniej (polskie Pioruny, Niemieckie zestawy IRIS-T) tam samoloty czy helikoptery spadają z nieba jak kaczki na polowaniu. A drony rosyjskie, jak jeden spadł nie rozczaskując się całkiem to się okazało, że jest zbudowany z plastikowej butelki po napoju,jako zbiorniku na paliwo i z ..  modułu optycznego, który służy do nagrywania filmów lub robienia zdjęć. Sercem tego modułu jest... cywilny aparat popularnej marki Canon. Taki sam, jaki znaleźć można w sklepie z elektroniką. Umieszczony on został w styropianowej ramce, a na miejscu trzyma go rzep. Dodatkowo włącznik aparatu został zaklejony w pozycji włączonej, co sugeruje, że w przeszłości dochodziło do samoistnego wyłączenia aparatu, najpewniej w konsekwencji drgań.

    Większość rosyjskich sił pancernych  natomiast to sprzęt który wręcz trudno nazwać nowoczesnym, pamiętający częstokroć lata Związku Sowieckiego. A do tego jak okazało się na zdobycznym sprzęcie, np. pojazdy kołowe często posiadały opony wyprodukowane jeszcze w ZSRR.
    Nowoczesne indywidualne wyposażenie żołnierza - czyli program Ratnik. Na papierze i na różnych prezentacjach wyglądający imponująco. Składa się nań wyposażenie osobiste, takie jak nowoczesne kamizelki kuloodporne, umundurowanie, systemy łączności i celowania, wyposażone w noktowizję, termowizję, podczerwień i oświetlenie celu. Kilkadziesiąt elementów wyposażenia które miały stworzyć żołnierza przy którym nawet amerykański Marines będzie wyglądał jak ubogi brat. I takich zestawów już w 2016 roku było niby 100tyś. z roczną produkcją kilkadziesiąt tyś. Czyli przed rozpoczęciem działań wojennych (wg rosyjskich szacunków) Rosja powinna posiadać 200 tys takich zestawów. Jak pokazały działania na Ukrainie, ruski sołdat może się cieszyć jak dostanie indywidualną apteczkę i w miarę dobrej jakości buty.  Bo cała reszta , łącznie z kamizelką kuloodoporną to często marzenie ściętej głowy. Owszem, są jednostki świetnie wyposażone. Nota bene często w sprzęt zachodni. Ale nie jest to powszechna norma.
    Dla dopełnienia tego można jeszcze wyjaśnić, czemu rosyjskie rakiety są większe niż te zachodnie. Nie dlatego bynajmniej że są silniejsze, mają większy ładunek wybuchowy czy więcej paliwa. Ale elektronika w nich zastosowana pochodzi nieraz z lat 70 czy 80. I jest na tyle duża iż nie da się zbudować rakiety o wymiarach tych zachodnich. Można też wspomnieć o przeterminowanych o  całe lata racjach żywnościowych, o ultranowoczesnym tablecie, oczywiście niemającym anałoga wa wsiem mirie, który okazał się być urządzeniem niemieckiej firmy Leica. O rosyjskim smartfonie prezentowanym przez samego Putina, który okazął się produktem jednej z chińskich spółek. Można wspomnieć jeszcze o rosyjskim robocie wojskowym, robo psie, zdolnym do przenoszenia broni a nawet (wg rosyjskich propagandzistów) prowadzenia ostrzału. Robocie który jak się okazało można kupić w sieci, choćby w dobrze znanym Polakom serwisie AliExpress, gdzie kosztuje od w zależności od wersji 2,7 do 3,9 tyś dolarów. I przez producenta opisany jest jako...domowy robot zabawka xD xD xD.
    Takich przykładów można byłoby podawać wiele. Owszem, część rosyjskiej broni prezentuje wysoki poziom. Ale jest tej broni niewiele. A to co jest i prezentuje poziom w miarę zbliżony do zachodniego,w wyniku działań wojennych.. przestało być tajemnicą dla zachodnich wywiadów. Ale to już kolejny punkt (pn. 8)

    7. Rosyjski eksport uzbrojenia
    Eksport broni, obok eksportu surowców energetycznych, to od dekad była to bardzo istotna pozycja w najpierw radzieckim a potem rosyjskim budżecie. Różne ośrodki różnie podają jak to procentowo wygląda, ale generalnie koło 30% rynku broni kontrolują Amerykanie, a koło 24-27% Rosjanie. A może należało by powiedzieć,ze kontrolowali. Bo wojna w Ukrainie przyspieszyła proces spadku zainteresowania rosyjską produkcją. Spadku, który rozpoczął się już prze wojną, a wojna tylko go przyśpieszyła, niebywale uwidaczniając przereklamowanie rosyjskiego sprzętu. O czym było w pn. 5.
    To rozwianie mitu iż rosyjska broń nie ustępuje a nawet przewyższa zachodnią broń, a do tego mniej kosztuje - upadek tego mitu zaczyna przekładać się na rzeczywisty spadek zainteresowania rosyjską produkcją zbrojeniową. Spadek który zaczął się już przed 24 lutego 2022 roku. Bo by wspomnieć tylko kilka dużych marketingowych porażek. Sprawa Indyjskiego zaangażowania w rozwój Su-57, który miał być odpowiedzią na F-22 i F-35. Odpowiedzią jak to bywa, przewyższającą oczywiście F-35. Jak bardzo Su-57 góruje nad zachodnimi produkcjami pokazuje decyzja Indii by odpuścić sobie udział w tym programie. Równie dużą porażką, może nawet bardziej doniosła w skutkach była rezygnacja Egiptu z zakupu kolejnych Su-35. Dla wyjaśnienia Egipt jest państwem posiadającym na swoim stanie zarówno Su-35 jak i Rafale (samoloty produkcji francuskiej). Sytuacja ta umożliwiła bezpośrednie porównanie tych dwóch samolotów i stoczenie między nimi walki (bez stosowania oczywiście prawdziwej amunicji). W trakcie tych walk okazało się, że w teorii równorzędne samoloty, a w rosyjskiej propagandzie nie mający analogów na świecie Su-35 sromotnie przegrał starcie z Rafalem. Francuska maszyna wykryła i zestrzeliła rosyjski samolot nim ten zdążył się zorientować że grozi mu jakieś niebezpieczeństwo.
    To wszystko było przed 24 lutego. Toczona przez ostatni rok wojna potwierdziła tylko tą diagnozę. Rosyjska broń bardzo przeciętna. o czym pisałem w pn. 5.  Odbija się to na spadku zainteresowania rosyjską bronią. Kraje które mają stosowne możliwości finansowe coraz częściej zaczynają rozglądać się za bronią prowieniencji zachodniej. Głośnym przypadkiem stała się Serbia, kraj gdzie sympatie i wpływy rosyjskie są wyjątkowo mocno zakorzenione. Ale nawet ta Serbia ogłosiła że rezygnuje  dalszego planowanego zakupu kolejnych MIGów 29. A w zamian za to rozważa zakup francuskich Rafale. Oficjalnie z powodu braku możliwości pozyskiwania części zamiennych do MIGów. Ale.. Chorwacja kupuje Rafale, Bułgaria, Rumunia kupują F-16, Węgry mają Grippeny..
    Nie oznacza to,że Rosja wypadnie z światowego rynku broni. Nadal jest i cały czas będzie znaczącym graczem na światowym rynku broni. Jest wiele krajów, dla których niższe zaawansowanie techniczne sprzętu nie będzie strasznym minusem, bo np. przeciwnik za granicą posiada podobny sprzęt, Do tego dla wielu krajów o niższej kulturze technicznej, wyroby rosyjskie, nie wymagające aż tak wysokich kwalifikacji w celu ich obsługi, będą optymalnym rozwiązaniem. No i cena, może wielu generałom marzyło by się by by dysponować czymś co rozpirzy w pył sąsiada, ale kwestia ekonomiki będzie tą kwestią która będzie powodowała iż broń z rosyjskich fabryk będzie dalej znajdowała wielu odbiorców. Ale coraz bardziej prawdopodobny jest scenariusz, że udział Rosji w rynku broni będzie równać w dół, zamiast w górę. A to jak wspomniałem na początku, nie tylko kwestia wizerunkowa ale i realne duże wpływy do rosyjskiego budżetu. Wpływy które będą coraz mniejsze.

    8. Rosyjskie tajemnice w rękach zachodnich wywiadów.
    Tak jak wyżej wspomniałem.Rosja opracowała sprzęt który może stanowić wyzwanie dla wojsk państw NATO. Opracowała, chwaliła się nim ale nic bliższego o nim nie ujawniała (co jest normalną praktyką, iż takie tajemnice się zachowuje się w sekrecie).
    Działania wojenne i niefrasobliwość rosyjskich sołdatów którzy porzucali nietknięte różne perełki (gdzie w każdej armii w takiej sytuacji istnieje bezwzględny nakaz maksymalnego zniszczenia takiego sprzętu by nie dostał się w ręce wroga), doprowadziła do tego, że w ręce zachodnich wywiadów dostały się rzeczy, za które niejeden natowski dowódca dąłby sobie pewnie palce uciąć ;) Słynny Pancyr, śmigłowiec Ka52. To wszystko w oryginalnej wersji przeznaczonej dla wojsk Rosyjskich (normą jest, że sprzedając coś za granice, sprzedaje się to w wersji uboższej). Warto też wspomnieć np.o systemie walki radioelektronicznej Krasucha-4. Jest to perełka, wprowadzona do produkcji raptem 10 lat temu i reprezentująca najnowsze osiągnięcia rosyjskie na polu łączności. Rolą tego systemu  jest zakłócenie systemów przeciwnika takich jak różnego rodzaju bezzałogowce czy samoloty wczesnego ostrzegania AWACS. Zasięg systemu Krasuvcha-4 ma sięgać aż 300 km.Systemowi przypisywana jest także możliwość zakłócania komunikacji – zarówno w przypadku telefonów komórkowych, jak i łączności satelitarnej, w tym zakłócenie działania satelitów na niskiej orbicie (LEO). Celem systemu mogą być również drony – w ich przypadku chodzi nie tylko o zakłócenie komunikacji, ale o takie oddziaływanie na ich systemy łączności czy nawigacyjne, by operator utracił nad sprzętem kontrolę, a ten został albo przejęty, albo rozbity. I takie coś, nieuszkodzone, w pełni sprawne trafiło w ukraińskie ręce, czyli de facto w ręce zachodnich wywiadów, bo można spokojnie założyć że zarówno ten Pancyr jak i ta Krasucha już od dawna są rozbierane na czynniki pierwsze czy to gdzieś na terenie Niemiec czy Stanów Zjednoczonych.

    9. Stosunki gospodarcze z Europą, a szczególnie z Republiką Niemiecką.
    Stosunki Niemiecko-Rosyjskie na przestrzeni wieków to temat na oddzielny post. Ale pomijając historię i odnosząc się do współczesności. Po upadku imperium zła i zmianach jakie nastąpiły w Europie na początku lat 90tych XX wieku, Niemcy w tej nowej układance sił, były niewątpliwie jedną z głównych rosyjskofilskich sił. Takim rosyjskim człowiekiem w Europie. I to niezależnie od barw politycznych. Można rzec, że istniał ponadpartyjny (przynajmniej jeśli chodzi o główne siły polityczne) konsensus co do spojrzenia na Rosję. Niezwykle niezwykle pozytywnego i praktycznie bezkrytycznego. A słowa Schroedera o Putinie jako kryształowym, bez skazy demokracie nie były tylko opinią byłego kanclerza. Jak i wręcz credo każdego niemieckiego rządu, iż te wszelkie podmorskie gazociągi (Nord Streamy) to prywatne przedsięwzięcie prywatnych podmiotów.
    I to wszystko w ciągu raptem jednego roku runęło. Runęło pod wieloma względami. I mentalnie, bo prysł ten szczególnie w Niemczech kultywowany mit Rosji jako może nieokrzesanego ale jednak solidnego partnera, który gdzieś tam podskakuje, robi zamieszanie, ale umów dotrzymuje (przynajmniej w stosunku do nas). Jak i posypały się więzi gospodarcze. Te macki którymi Rosja oplotła Niemcy przez ostanie naście lat, wręcz uzależniając ten kraj od siebie, pod względem surowcowym. I te więzi w ciągu raptem jednego roku się pozrywały,  A Republika Niemiecka w ciągu tego jednego roku dokonała wielkiego odwrotu od rosyjskich surowców. Odwrotu który trudno będzie nomen omen odwrócić. Nawet jak zakończy się wojna w Ukrainie i wróci chęć odbudowy dawnych stosunków gospodarczych. Bo pomijając kwestię naprawy wysadzonych rurociągów Nord_Stream (co da się zrobić) to Niemcy w tempie naprawdę robiącym wrażenie oddają do użytku kolejne gazoporty. Tym samym przerzucając się na gaz norweski, amerykański czy z innych źródeł. Podobnie ma się sytuacja z węglem, czy z ropą.
    Rosja straciła rynek niemiecki jak i w ogóle europejskie rynki. Jest to tym boleśniejsza strata, że ceny uzyskiwane w europie były wyższe niż to co płacili np. azjatyccy odbiorcy.
    Oprócz spraw gospodarczych nastąpiło także przewartościowanie niemieckiego podejścia co do eksportu niemieckiej broni czy techniki wojskowej do Rosji. Dość wspomnieć, iż pomimo samoograniczeń wprowadzonych przez rząd niemiecki na eksport niemieckiej myśli wojskowej do Rosji po aneksji Krymu, na te samoograniczenia .. spoglądano przez palce. Czego świetnym przykładem jest sprawa Centrum szkoleniowego w Mulino. Budowanego i wyposażanego przez  koncern Rheinmetall.  Oficjalnie pozwolenie na eksport systemów symulacyjnych, związanych z tym kontraktem, zostało anulowane przez niemieckie ministerstwo gospodarki w w 2014 roku, w związku z działaniami Federacji Rosyjskiej na Ukrainie. A jak się okazało w 2022 roku, niemieckie firmy stosowne wyposażenie do tego centrum dostarczały aż do 2020 roku ! Podobnie dziwnie wyglądała sytuacja z niemieckimi turbinami Siemensa które pomimo obowiązującego embarga trafiły na okupowany Krym. I po 24 lutego 2022 roku nastąpiła zmiana kierunku przepływu niemieckiego uzbrojenia i niemieckiej myśli technicznej. Z kierunku rosyjskiego na ukraiński. Nie była to prosta zmiana. Wystarczy przypomnieć epopeję 5 tyś niemieckich hełmów przekazanych Ukrainie jako pomoc od RFN. W czasie gdy w Kijowie lądowały jedne za drugim amerykańskie (i nie tylko) samoloty przewożące tysiące sztuk różnej broni, to niemieckie ministerstwo przez wiele tygodni nie potrafiło dostarczyć tych kilku hełmów, gdyż np. nie znało adresu pod który należy je dowieźć. 
    To były początki. A dziś po roku, Niemcy stały się jednym z znaczniejszych dostarczycieli broni na Ukrainę. Może nie tyle w liczbach sztuk (tu przodują Stany Zjednoczone a potem Polska), ale pod względem wartości przekazywanego sprzętu. I to co warto podkreślić, niezwykle nowoczesnego sprzętu.

    10. Ożywienie, reanimacja europejskiego przemysłu zbrojeniowego.
    Wojna na Ukrainie pokazała bardzo dobitnie, że Europa nie była była przygotowana do konfliktu o tej skali który toczy sie obecnie na Ukrainie. Nie była przygotowana pod bardzo wieloma względami. Po 90 roku rozbroiwszy się w stopniu zatrważającym. Dość wspomnieć,że zapasy amunicji w poszczególnych krajach, w zależności od rodzaju amunicji, wystarczyły by na... kilka tygodni czy wręcz w przypadku niektórych rodzajów broni, na...kilka dni walk o tej intensywności jakie są prowadzone na Ukrainie. Tak, czasem na kilka dni !
    Atak Rosji na Ukrainę uzmysłowił wielu europejskim decydentom iż ograniczanie budżetów wojskowych, choć niewątpliwie dobrze wyglądające w kampaniach wyborczych, w sytuacji realnego zagrożenia może się fatalnie zemścić. W efekcie nawet Stany Zjednoczone, kraj który chyba jak żaden inny był przygotowany do konfliktu tej skali, postanowił o 500% (!) zwiększyć produkcję amunicji artyleryjskiej.

    11. Upadek rosyjskiej gospodarki
    Wg oficjalnych rosyjskich danych wojna i sankcje praktycznie nie dotknęły rosyjskiej gospodarki. Ale problem z danymi państw totalitarnych jest taki, iż czasami prawdziwy jest tylko papier na którym te dane wydrukowano.
    Bo trudno przyjąć iż zamknięcie dochodowego rynku europejskiego przed surowcami oraz inną produkcją rosyjską nie wpłynęło na stan gospodarki rosyjskiej. Rynek Europejski był niezwykle zyskowny dla producentów rosyjskich z powodu uzyskiwanych wyższych cen. Wg informacji upublicznionych dosłownie w ostatnim tygodniu, np. eksport mebli z Rosji do Unii Europejskiej spadł o 40% a rosyjscy producenci mebli stracili na sankcjach 18 mld rubli. A meble to jakiś promil zysków jakie budżet rosyjski czerpał w eksportu węglowodorów (czyli po ludzku ropy i gazu) do Europy. Jak informujeagencja Reutera, powołując się na Międzynarodową Agencję Energetyczną (MAE), dochody Rosji z eksportu ropy naftowej i gazu spadły w styczniu tego roku prawie o 40 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem zeszłego roku. I w kolejnych miesiącach spodziewany jest dalszy spadek. Oczywiście Rosja będzie kombinowała jak omijać te sankcje, i całkiem możliwe że w jakimś stopniu coś wymyśli. Już podaje się,że wzrósł przesył gazu do Turcji a stamtąd do Europy, lub pojawiają się informację o całej armadzie statków duchów, rejestrowanych od różnymi banderami, gdzie właścicielem są rosyjskie spółki wykorzystujące je do eksportu czy importu towarów objętych sankcjami. Import rosyjskich surowców zwiększyły np. Indie czy Chiny. Ale te kierunki nie zrównoważą utraty zysków jakie Rosja miała w Europie. Choćby z tego powodu, iż zwiększona sprzedaż surowców do azjatyckich krajów wynika z ich niższej ceny. Rabatów które Rosja sama sobie narzuca by znaleźć chętnych na tą produkcję.
    Do tego dochodzi przestawienie gospodarki na tryby wojenne. A to nigdy długoterminowo nie służy gospodarce. Trzeba też pamiętać, że mobilizacja setek tysięcy ludzi to ściągnięcie tych osób z cywilnego rynku plus koszty utrzymania ich. To tez kwestia kolejnych setek tysięcy (
    Forbes w październiku 2022 roku podawał, że po ogłoszeniu mobilizacji z Rosji wyjechało ok. 700 tys. osób, a niektóre źródła mówią nawet o milionie). Nawet jeśli uwzględnić, że część tych osób wróciła z powrotem do Rosji, są to jednak dalsze setki tysięcy ludzi którzy zniknęli z rosyjskiego rynku pracy. I co warto podkreślić, w dużej części są to osoby czy to lepiej sytuowane czy lepiej wykształcone, takie które i stać na wyjazd i mają paszport (a paszport w Rosji ma tylko..24% społeczeństwa). Do tego są to osoby posiadające odpowiednie wykształcenie umiejętności by po wyjeździe jakoś się urządzić za granicą. Czyli można chyb zaryzykować stwierdzenie, że taka pewna elita rosyjska. I o ile strata Iwana który tylko potrafi wbijać gwoździe na budowie jakoś gospodarki rosyjskiej nie poruszy, to strata tysięcy informatyków lub lekarzy, inżynierów na tą gospodarkę niewątpliwie wpłynie. Gdyż nie jest tajemnica, iż od dekad wiecznym problemem rosyjskiej myśli gospodarczej jest innowacyjność. Np. załamanie rosyjskiej dominacji w komercyjnym wynoszeniu ładunków w kosmos wynikało w dużej części z coraz większej zawodności (słynących przez dekady z niezawodności!) rakiet. A ten spadek jakości nie wziął się znikąd. Na emeryturę odchodzi pokolenie wykształcone w ZSRS doświadczonych pracowników. I zastępują ich ludzie z wykształceniem co najwyżej technicznym, bez doświadczenia a często bez stosownej wiedzy. Stąd czujniki montowane do góry nogami gdzie w efekcie rakieta leci zamiast w górę to w bok, stąd takie kuriozalne sytuacje iż ktoś pociął rurę (co spowodowało wieloletnie opóźnienie) w module mającym być wysłanym w kosmos, przekonany,że to jest sprzęt przeznaczony na złom itp. itd. xd

    Wojna rozpętana przez Putina 22 lutego ur. rosyjskiej gospodarce zdecydowanie się nie przysłużyła. 

    12. Upadek mitu rosyjskiej kultury
    To ostatni punkt ale wcale nie najmniej istotny. Gdyż Rosja, nie ważne czy biała czy czerwona czy ta obecna, otoczkę kulturalną, ta jakby nazwa wizerunkową bardzo skutecznie wykorzystywała do kreowania obrazu kraju poza swoimi granicami (takie soft power).
    Bo Rosja to tak naprawdę dwa kraje w jednym. Jest ta Rosja Moskiewska, Sankt Petersburska. Ta Rosja rozwinięta, o zachodnim obliczu. nowoczesna, ładna kolorowa, kulturalna. To Rosja z miastami które niczym nie ustępują zachodnim, z szczęśliwymi ludźmi sukcesu. To Rosja wielu wybitnych pisarzy poetów, Puszkina, Czechowa, Tołstoja, Dostojowskiego, Gogola. Rosja to kraj Chóru Aleksandrowa, Teatru Balszoj. To Rosja kina na światowym poziomie, to Rosja chwytliwej muzyki, by wspomnieć tylko festiwale Eurowizji w których rosyjscy wykonawcy zajmowali z reguły wysokie pozycje.
    Czyli to taka wersja zachodu, może o wschodnim obliczu gdzie się czasem sporo pije, ale kto nie pije? Niemcy i Francuzi też. I tak Rosję w dużej części na świecie, szczególnie tym zachodnim postrzegano.

    Aż przyszedł 22 lutego i w mediach pojawił się obraz innej Rosji. Tej azjatyckiej, prymitywnej, okrutnej i biednej. Rosji dla której używany sedes to jest idealna bo i praktyczna pamiątka z wojny a pralka to niezrealizowane marzenie żony ruskiego sołdata. O tym jak żyje duża część rosyjskiego społeczeństwa pisałem w jednym z wątków już w tym tekście ->  Jest Putin - jest problem, nie ma Putina - nie ma problemu? Dla przypomnienia  35 milionów Rosjan nie ma w domu toalety, prawie 47 milionów ciepłej wody, a 29 milionów w ogóle nie ma bieżącej wody w domu. W co.. 4, tak w co 4 domu rosyjskim nie ma toalety. To Rosja gdzie bynajmniej nie czyta się Puszkina Tołstoja, nie słucha chórów i nie podziwia jeziora łabędziego.  Bo książkę zastępuje flaszka bimbru. To Rosja niezwykłego prymitywizmu i okrucieństwa. Strzelania dla rozrywki w plecy napotkanym przechodniom, gwałcenia kobiet, obcinania im piersi, kastrowania jeńców. I to nie jest jakiś pojedynczy wyskok pijanego Witalija z Kałmucji. Ale niestety straszna  norma. Zachowania których nie da się zrzucić na krab,że to jakiś zmobilizowany mongoł się wygłupił. Bo takie same sytuacje występowały już w trakcie działań od 2014 roku. Gdy po Rosyjskiej stronie działały siły regularnej armii Republiki Rosyjskiej. I  były to jednostki ekspedycyjne, czyli te lepsze, chciało by się powiedzieć elita armii rosyjskiej. A już wtedy na masową (!) skalę kastrowano jeńców. A wg słów samego Putina:„Cały świat docenia osiągnięcia kulturalne Rosji. Nie można wyobrazić sobie kultury światowej bez kultury rosyjskiej, bez naszej muzyki i literatury”.

    Więc mamy dwie Rosje. I który obraz Rosji jest bardziej prawdziwy? Moskwa i Petersburg plus kilka podobnych miast to tylko takie kropki na mapie rosyjskiego państwa. A cała reszta przestrzeni miedzy tymi kropkami? To Rosja którą przez ostatnie dekady dosyć skutecznie ukrywano. Ale ostatnie 12 miesięcy wyraźnie ukazało czym, jakim państwem jest kraj rządzony przez Putina. I że chyba zdecydowanie mu bliżej do azjatyckiej dzikości niż do europejskiego kręgu kulturowego.

     

     

     

     

     

  • Rosyjska inżynieria wodna

       Rosyjska inżynieria wodna  

       W nocy z poniedziałku na wtorek tj. z 5 na 6 czerwca br. Rosja wysadziła jedną z dwóch wielkich zapór na Dnieprze (zapora wodna w Nowej Kachowce). I to po raz kolejny, bo w 1941 roku Stalin kazał wysadzić położoną 200 km wyżej inną wielką zaporę. Dnieprzańską Elektrownię Wodną w Zaporożu (Dnieprostroj). Tamto działanie, mające w teorii zaszkodzić niemieckim siłom (wg niemieckich szacunków zginęło 1500 żołnierzy), w tym czasie idących z ofensywą, zaszkodziło chyba bardziej samym Rosjanom. Głównie cywilom, których zginęło koło kilkudziesięci tysięcy (szacunki podają liczby od 20 to 120 tyś, najczęściej podaje się liczbę kolo 100 tyś). A byli to nie jacyś innostrańcy czyli obca ludność, ale etniczni Rosjanie (lub Ukraińcy, którzy wówczas byli traktowani i uważani za ludność rosyjską). Plus do tego należy doliczyć trudną do określenia (podaje się że koło 20 tyś) liczbę żołnierzy armii czerwonej. Bo jak to w radzieckim/rosyjskim wojsku, zwykłym żołnierzem mało kto się przejmuje.
       I ta obojętność na los własnych bojców, pozostała do dziś. Jak podaje CNN (a więc dosyć poważne źródło) by zachować całą akcję w tajemnicy, rosyjskie dowództwo o planach wysadzenia tamy, nie poinformowało własnych oddziałów. W efekcie w wyniku wielkiej wody potonęło sporo rosyjskich sołdatów, obsadzających wschodni brzeg Dniepru. Paradoksalnie może się okazać, że w wyniku tych działań zginęło więcej rosyjskich niż ukraińskich żołnierzy. Wynika to stąd, iż brzegi Dniepru poniżej tamy są tak ukształtowane, iż zachodni brzeg (obsadzony przez stronę ukraińską) jest wyżej położony niż wschodni brzeg, kontrolowany przez Rosjan. W efekcie większa część fali przetoczyła się przez pozycje zajmowane przez ruskich sołdatów. Oczywiście należy do tych strat, doliczyć ludność cywilna którą ta wielka woda pochłonęła. I znów ta liczba będzie większa na wschodnim brzegu. Nie tylko ze względu na ukształtowanie terenu, ale i reakcje władz obu stron rzeki. Ukraińskie władze natychmiast przystąpiły do ewakuacji ludności z obszarów zagrożonych zalaniem (zmagając się nie tylko z wodą ale i z .. rosyjskim ostrzałem. Gdyż Rosjanie prowadzą ostrzał ratowników i ewakuowanej ludności). Natomiast rosyjskie władze nie dość, że nic nie robią to są doniesienia że miejscowe jednostki rosyjskiego wojska utrudniają lub nieraz wręcz blokują próby wydostania się mieszkańców z zalanych obszarów. Ot, ruska cywilizacja w całej rozciągłości.
       Nasuwa się tu pytanie, czemu akurat teraz tą zaporę wysadzono. Bo zaminowana i przygotowana do wysadzenia była już od zeszłego roku. Nasuwają się tu 4 sugestie.
    1. Dowództwo rosyjskie posiadło informacje o jakiejś bliskiej ukraińskiej akcji/desancie przez Dniepr i chciało to uniemożliwić.
    2. Rosjanie mieli już dość ciągłej podjazdowej wojny w wykonaniu ukraińskich sił specjalnych, które regularnie niewielkimi jednostkami przeprawiały się przez Dniepr i kąsały gryzły. 
    3. Rosyjskie dowództwo zalewając te obszary tworzy naturalną barierę, którą odgradza się od sił ukraińskich. A tym samym może część sił dotychczas zaangażowanych w pilnowanie tych obszarów, zwolnić i przesunąć na inne obszary frontu.
    4. Taktyka spalonej ziemi. Wiedząc/mając przeczucie że zbyt długo te obszary nie będą już rosyjskie, Rosja to co może wywozi (czyt.kradnie) a tego czego nie da się wywieźć to niszczy.
       O ile pn. 4 patrząc na codzienne zachowanie ruskich sołdatów jest bardzo logiczny, to wydaje się iż jest on tylko uzupełnieniem wersji 1, 2 lub 3. Czyli wysadzenie tej tamy miało w założeniu utrudnić życie/działalność sił ukraińskich. Ale paradoksalnie może się okazać ta decyzja bardziej korzystna dla strony ukraińskiej niż rosyjskiej. Może brzmi to dziwnie ale jest bardzo logiczne. Otóż wysadzenie tamy i zalanie olbrzymich obszarów wysoką wodą stanowi utrudnienie jeśli wręcz uniemożliwia wszelkie (w szerszej skali) działania przeprawowe przez Dniepr. Gdyż Dniepr to rzeka o całkowicie innej skali niż rzeki które my tu w Polsce znamy. Nasze główne rzeki, Wisła Odra Bug Warta, mogły by robić za dopływy Dniepru. Dniepr to szeroka rzeka. W Kijowie ma np. 1.5 km szerokości. Natomiast w dolnym swym biegu, czyli na wysokości obszarów zajętych przez wojska rosyjskie, jest to cały system głównej rzeki czyli Dniepru i wielu pobocznych rzeczek i masy rozsianych pośrodku wysp. Przy spokojnym stanie rzeki nie jest to zbyt łatwy obszar do pływania. A po zerwaniu tamy i uwolnieniu milionów hektolitrów wody, niewiele chyba jest jednostek które będą mogły spokojnie operować po tym obszarze. I pewnie o to właśnie chodziło rosyjskiemu dowództwu. Uniemożliwić potencjalny ukraiński desant przez Dniepr na wschodni brzeg rzeki. A czemu ma to takie znaczenie dla Rosji? Otóż przeprawiając się gdzie między obszarem Nowej Kachówki a Chersoniem, ma się prostą i krótką drogę do Krymu.
       Pytanie tylko, czy Ukraińcy rzeczywiście planują/planowali taki ruch. Trzeba wziąć po uwagę, że sukces takiej operacji w równym stopniu zależy od typowych walk na lądzie już po postawieniu stopy na ziemi, a równie bardzo jeśli nie bardziej od logistyki i całego procesu przerzucania wojsk i zaopatrzenia przez rzekę. A jak wyżej wspomniałem, Dniepr , nawet w okresie spokojnego stanu nie jest polską Wisłą którą średnio wprawiony wioślarz pokona bez problemu pontonem/kajakiem. A Ukraina już przed wojna nie posiadała za bardzo jakiejś poważniejszej floty. I ostatni rok wojny nie zmienił tego stanu. Wręcz go pogorszył. Bo jedyna ukraińska fregata Hetman Sahajdaczny została sama przez Ukraińców zatopiona w Mikołajowie gdy zbliżały się do tego miasta rosyjskie jednostki. Natomiast jedyna duża jednostka desantowa ukraińskiej floty, okręt Jurij Ołefirenko (nota bene zbudowany w  Stoczni Północnej im. Bohaterów Westerplatte w Gdańsku jeszcze dla Marynarki Wojennej ZSRR) został najprawdopodobniej zatopiony lub co najmniej ciężko uszkodzony w Odessie 29 maja br. W efekcie obecnie Ukraina posiada kilka małych jednostek desantowych i różne szybkie kutry/łodzie, dobre do działań dywersyjnych i przerzucania sił specjalnych, ale raczej mało przydatne przy dużej operacji desantowej. Można co prawda wykorzystać jednostki cywilne, których pewnie udało by się uzbierać sporą ilość. Np. statki wycieczkowe, których wykorzystanie wbrew pozorom nie jest takie głupi. Gdyż w ZSRR wiele sprzętu w założeniu cywilnego było tak projektowane by w razie wojny można było go łatwo użyć w celach wojskowych. I tak też było z wycieczkowymi barkami pływającymi po różnych rzekach i jeziorach i na co dzień wożących turystów. Zostały tak zaprojektowane by można było je praktycznie z marszu użyć jako jednostki desantowe.
       Więc w teorii Ukraińcy mobilizując to co maja, plus dokładając jednostki z rynku cywilnego są wstanie wystawić jakąś desantową flotę. Problem w tym, iż może być i raczej na pewno jest to za mało by myśleć o jakiejś dużej operacji desantowej. Bo trzeba też uwzględnić iż przerzucenie desantu na drugi brzeg to tylko połowa sukcesu. ale potem trzeba walczących tam żołnierzy zaopatrywać , rotować jednostki, wywozić rannych itp. A można w ciemno założyć, iż w wyniku przeciwdziałania rosyjskiego część (większa/mniejsza) tych jednostek pływających zostanie wyłączona z walki (zatopiona lub uszkodzona). A więc i możliwości przewozu zaopatrzenia drastycznie spadną. A żołnierz bez amunicji wiele nie zdziała.
       I tego problemu dowództwo ukraińskie jest z pewnością świadome. Dlatego czy zagrożenie takim desantem było/jest realne? Co prawda Ukraińcy już kilka razy w tej wojnie udowodnili że lubią nieszablonowe zagranie. Więc może coś jest na rzeczy..
       Ale nawet jeśli coś jest na rzeczy to wysadzanie tamy i zalewanie tych obszarów w tej chwili jest średnio celowe. Gdyż co najwyżej (zakładając że taka operacja ukraińska była w najbliższym czasie przygotowywana) to może odwlec taką operacje o kilka tygodni. A za kilka/kilkanaście tygodni woda opadnie, grunt zacznie wysychać. I warunki do przeprawy przez Dniepr się poprawią. A w razie czego drugi raz nie da się wysadzić tej tamy. Tzn. wysadzić można i z 5 razy. Ale z pustego i Salomon nie naleje. Więc z pustej tamy już drugi raz się nie zaleje tych obszarów.
       Dlatego paradoksalnie wysadzenie tej tamy już teraz, potencjalnie ułatwia dowództwu ukraińskiemu planowanie działań na lato tego roku. Bo znika zagrożenie, iż w razie rozpoczęcia forsowania Dniepru na szeroką skalę, te wojska desantowe zostaną zatopione w trakcie, lub tuż po postawieniu stopy na wschodnim brzegu (przypominam, niższym niż ten zachodni ukraiński, a więc bardziej podatnym na zalanie). Do tego ze względu na wspomniane ukształtowanie brzegów. jak podają media, fala powodziowa już zalała wiele..rosyjskich pozycji :) Zmuszając do ich opuszczenia stacjonujące jednostki, lub wręcz jak wspomniałem na początku, topiąc tak już na wieczność część ruskich sołdatów. Do tego woda rozmyła utworzone umocnienia oraz zmyła wiele pól minowych.  Do tego zmusiła do wycofania się o kilkanaście km artylerię rosyjską, która terrorystycznymi ostrzałami uprzykrzała codzienne życie Chersonia i miejscowości wokół. To wszystko oczywiście da się odtworzyć. Ale wymaga to czasu i wysiłku. I gdyby Ukraińcy wyczekali moment jak grunt obeschnie i zdesantowali się na te w tej chwili słabo bronione brzegi.. nim zostaną one znów dobrze obsadzone i umocnione przez armię rosyjską.. No jest to ciekawa opcja..
       Więc pomimo, że jest to tragedia dla osób którym zalewa domy i cios w gospodarkę ukraińską, gdyż była to jednak duża elektrownia i źródło zaopatrzenia w wodę dla całego okolicznego obszaru, w tym rolnictwa, a koszt potencjalnej odbudowy szacuję się na kilka (padają sumy 5-6 miliardów dolarów) to możliwe iż kilka osób w ukraińskim sztabie odetchnęło z ulga i się uśmiechnęło na wieść iż ta tama poszła w drzazgi (zakładając oczywiście, iż taka operacja desantowa była/jest planowana).
       Więc co Rosja uzyskała wysadzając tą tamę? Poza kolejnym dowodem na to, że prymitywizm i okrucieństwo jest jej imanentna częścią rosyjskiej duszy. To może ustaną na jakiś czas różne rajdy ukraińskich sił specjalnych. Które nie przejmowały terenu ale mogły być dokuczliwe bo wywoływały pewne zamieszanie na tyłach. A, no i zabraknie niedługo wody. Ale nawet nie tylko na ukraińskich terenach (w sensie kontrolowanych przez siły ukraińskie) ale na...Krymie, który zaraz nie będzie miał problem z wodą. Gdyż zbiornik powstały w wyniki spiętrzenia wody przez tamę zaopatrywał (poprzez specjalny kanał) w wodę Półwysep Krymski (a głównie rolnictwo krymskie). By ten kanał funkcjonował, to musi być odpowiedni poziom wody w zbiorniku (12 metrów).  Poziom którego za chwilę nie będzie, gdyż lustro wody obniża się o 15 cm na godzinę.
       I tyle, bo jak wspomniałem paradoksalnie wojskowo więcej na tym mogą zyskać Ukraińcy.

  • Simsy w Moskwie :)

    Simsy w Moskwie :)

    Od 2 miesięcy rosyjska armia stara się udowodnić, że inteligencja w tym wojsku nie jest cenionym przymiotem. Ale o ile od zwykłego sołdata można jeszcze nie wymagać by się wykazywał jakimiś pozytywnymi cechami umysłu (bo jak będzie zbyt inteligentny to może stwierdzi, że lepiej się z tej imprezy szybko wypisać).

    To jednak od służb specjalnych , wypadało by już wymagać jakiegoś rozgarnięcia.   

    Otóż funkcjonariusze FSB zaliczyli kolejny „sukces”. Udało się rozbić grupę ukraińskich nazistowskich dywersantów, którzy przyjechali do stolicy Rosji, w celu zabicia pewnego dziennikarza (czyżby zabrakło już generałów? xD). Jednakże służby były czujne i nim nazistowscy narkomani ;) mogli przejść do działania, FSB sprawnie wkroczyła do ich mieszkań.  A następnie oczywiście pochwaliła się materiałem filmowych i zdjęciowym z tej akcji. No i czego to się z tego materiału można dowiedzieć.

    https://twitter.com/francska1/status/1518596830661066752

    Ano, ukraińscy agenci wybrali się na ta akcje ubrani w koszulki ze swastykami (ot, kamuflaż to podstawa, ze swastyką łatwiej się ukryć?xd), ze zdjęciem Hitlera w portfelu (jak nas zatrzymają to powiem, że to mój dziadek xD) i z …płytami z grą..Simsy. Tak, by się groźni mordercy nie nudzili w wolnym czasie (laptopa na zdjęciach nie widać xD).  W ramach wyjaśnienia, jak by ktoś nie kojarzył. Gra Simsy to znana gra dla nastolatków, czy wręcz dzieci, bardziej nawet dla dziewczynek niż chłopców :)

    Oczywiście trudno traktować poważnie tą ustawkę. Choć pewnie typowy użytkownik Pierwyj kanału (główny kanał telewizyjny, tuba propagandowa Kremla) pewnie połknie to bez zająknięcia.

    No ale my tego kanału nie oglądamy więc możemy się zastanowić nad kilkoma rzeczami. A np. skąd i po co te Simsy? Otóż jak wskazują domysły, pewnie ktoś przygotowujący tą prowokacje dostał wykaz przedmiotów które należy znaleźć w rzeczach tych nazistowskich terrorystów. Były tam pewnie 3 simy – karty sim, najlepiej pewnie ukraińskie. No ale prawdopodobnie poziom kandydatów przyjmowanych do FSB się ostatnio obniżył. Gdyż widocznie z czym się może funkcjonariuszowi kojarzyć słowo Sim? No z Simami w które pewnie gra jego córka. No więc jak każą wykonać polecenie to z przełożonymi się nie dyskutuje, tylko się to robi. Więc wyszło jak wyszło :D

    Ale to nie koniec. W rzeczach tych terrystów znaleziono też kartkę z ..uwaga, podpisem o treści… „nieczytelny podpis” xD  

    Naprawdę chyba obniżono poziom przyjmowanych nowych kandydatów do tej rosyjskiej służby :D

  • Strach ma wielkie oczy - nadchodzi Aleksander Dwornikow

    Strach ma wielkie oczy - nadchodzi Aleksander Dwornikow

    Strach ma wielkie oczy... czyli nachodzi Dwornikow. Aleksander Dwornikow. Nowy (a może raczej w końcu pierwszy) dowódca całego tego g.. w które wdepnęła Rosja tak nie przemyślanie rozpętując tą wojnę z Ukrainą. W wielu, bardzo wielu mediach od razu pojawiły się alarmistyczne artykułu, w rodzaju: za porządki zabiera się bardzo doświadczony generał, z wielkim doświadczeniem z Syrii, pogromca ISIS itp. .… Ukraińcy mogą zacząć się bać, itp.

    Ale czy naprawdę jest czego się bać?

    Więc tak w kilku punktach:

    Po. 1 Aleksander Dwornikow legitymujący się stopniem generała Armii – czyli jeden z najwyższych stopni w Rosyjskiej Armii (minister obrony Siergiej Szojgu też jest generałem armii). W mediach powszechnie określany jako pogromca ISIS. Tak, tego budzącego swego czasu grozę słynnego Państwa Islamskiego. Problem tylko w tym, iż.. Dwornikow nigdy przeciw ISIS nie walczył. Tak, właśnie tak. Pełniąc stanowisko dowódcy sił rosyjskich w Syrii, wojska rosyjskie prowadziły działania głównie przeciw rebeliantom syryjskim w północnej Latakii, w północnej Hamie oraz w południowych prowincjach Idlib. W okresie jego dowództw ISIS nie znajdował się nigdzie w promieniu 100 km od sił rosyjskich w Syrii.

    1. Okres jego misji w Syrii to aż a może raczej tylko rok – od sierpnia 2015 roku do lipca 2016 roku. Czyli nie jest to staż o którym można powiedzieć, że starł sobie zęby na Syrii.
    2. Doświadczenie wojenne, czyli czym się wykazał nowy dowódca „Specjalnej Kompromitacji” na Ukrainie. Ano, w Syrii niewiele osiągnął, bardzo niewiele. W takim skrócie, by nie zanudzać.
    3. Dwornikow był odpowiedzialny (razem z generałem majorem Sevriukowem) za próbę odtworzenia Syryjskiej Armii Arabskiej. Pisze za próbę, gdyż wyszła z tego totalna klapa. Dworników i Sewierukow zebrali wszelkie możliwe tzw. Milicje (czyli różne grupy zbrojne tworzące się samoistnie najczęściej wg. przynależności plemiennej lub religijnej lub tworzone przez różnych miejscowych watażków) w „regularne” siły zbrojne. Każda taka grupa (nazywana szumnie brygadą) liczyła średnio500-800 żołnierzy piechoty, 50-100 obsługi sprzętu technicznego, kilka sztuk artylerii i kilka czołgów. Siły te, zebrane w tzw. IV Korpus Szturmowy zostały rozpieszczone w prowincji Latkia i na początku października 2015 roku zostały rzucone do ataku na pozycje powstańców i dżihadystów z kierunkiem ataku od północno-zachodniej prowincji Laktia, przez dolinę rzeki Orontes w kierunku północno-zachodniej prowincji Hama.

    Jak to się skończyło? Ano , tak jak się kończą ataki rosyjskie na Ukrainie. Bardzo ciężkimi stratami, wykrwawieniem jednostek i śladowymi zdobyczami terytorialnymi (lub żadnymi). Np. jedna z milicji chrześcijańskich która zaangażowała się w te działania, dzięki umiejętnością dowódczym Dwornijkowa w dwa dni straciła wszystkie swoje czołgi (czyli 20 sztuk). A warto przypomnieć, że przeciwnikiem nie była żadna zorganizowana siła w postaci Ukraińskiej Armii, ale różne zbieraniny uzbrojone głownie w broń strzelecką, RPGi i śladowe ilości broni ciężkiej.

    Podobnie wyglądała inna ofensywa zorganizowana przez Dwornikowa, przeciw Raastan-Talbisek w północnym Homs. Tutaj jeszcze większym się swoim geniuszem popisał, gdyż dwodzone przez Rosjan wojska nie zdołały się posunąć do przodu nawet o kilka metrów !

    Więc jak widać, trudno uznać nowy „postrach” Ukrainy za nowe wcielenie Kutuzowa ;)

    1. Trzeba jeszcze wspomnieć o metodzie, taktyce preferowanej przez Dwornikowa. I nie będzie tu zaskoczenia. Wszystkie ataki dowodzone przez Dwornikowa zawsze wyglądały tak samo. Potężna siła ognia, wielki ostrzał artylerii rakietowej i lufowej, doprawionej nalotami rosyjskiego lotnictwa. A potem.. frontalne ataki piechotą. Czyli skąd my to znamy..?
    2. Na co warto jeszcze zwrócić uwagę? Chyba to, że Dwornikow to niewątpliwie rosyjski szowinistwa. Przez cały swój pobyt w Syrii ignorował wszelkie rady pomysły jedynych sił które odnosiły w Syrii sukcesy. Czyli oddziałów Hezbollachu raz irańskiego kontyngentu. Domagając się co najwyżej by irańskie odziały przeszły pod jego dowództwo. Czego oczywiście nie zrobiły, z wielu powodów, ale niewątpliwie „sukcesy” w dowodzeniu Dwornikowa nie zachęcały by się oddać pod jego rozkazy.

    W efekcie po roku swojej obecności w Syrii Dwornikow był tak skłócony z Irańczykami, że by ratować sytuację, sam Szojgu musiał się udać do Teheranu, by w bezpośrednich rozmowach łagodzić sytuację. Rozmowy nic nie dały i w efekcie Dwornikow został odesłany do domu. Oczywiście nie za brak sukcesów. Bo przecież armia rosyjska nie doznaje nigdy porażek ;) Więc  po syryjskiej przygodzie Dwornikow został…Bohaterem Federacji Rosyjskiej (najwyższy tytuł honorowy Rosji).

    Czyli tak puentując, wbrew większości komentatorów , awansu Dwornikowa na głównodowodzącego ukraińskiej kompromitacji, nie traktował bym jako śmiertelnego zagrożenia dla wojsk ukraińskich (natomiast dla infrastruktury państwa ukraińskiego oraz ludności, niestety będzie to owszem, tragedia).

    Ot, może będzie trochę mniej ruskiego bardachu, trochę więcej koordynacji. A poza tym… to co już o dawna obserwujemy. Masowe ostrzały, trochę mniej masowe bombardowania i  ataki piechoty, służącej zgodnie z dobrą tradycją II wojny światowej, za mięso armatnie.

Polecane artykuły

Królestwo Polskie - polskie czy nie?

123 czy może 86?

Ziemia Święta przeklęta?

Rewolucja w Rosji? Czyli co się dzieje.

Niemiecka atomowa logika

Postawmy pomnik Putinowi

Pogrobowy prezent Göringa

Jest Putin - jest problem, nie ma Putina - nie ma problemu?

Wokół Ukrainy

ZDJĘCIA BEZ CENZURY - OD 18 LAT!

Orki na Ukrainie też giną - zdjęcia BEZ CENZURY - OD 18 LAT

Wojna w Ukrainie na fotografii

GALERIE

MODELARSTWO + RZECZYWISTOŚĆ

Humor - z przymróżeniem oka ;)

ZSRR

Wspólczesna Rosja na wesoło ;)

Rosja to stan umysłu xD

Putin w krzywym zwierciadle xD

Armia rosyjska xD