
Rosja - 2 potęga wojskowa świata - czyli czemu jest tak źle skoro powinno być tak dobrze. Czyli magia statystyki.
(edit 2023. Ten tekst zacząłem pisać w 2022 roku. Potem jakoś go odłożyłem. I teraz dokończyłem. Więc większość danych tu użytych odzwierciedla stan/sytuację na 2022 rok).
Przed 24 lutego br. popularne było porównywanie potencjałów wojskowych Rosji i Ukrainy. Z jednoczesna konkluzją, że cóż, Ukraina w tej wojnie będzie miała delikatnie mówiąc przechlapane. Bo w dosyć powszechnej opinii, powtarzanej namiętnie przez różnych dziennikarzy, czy nawet analityków wojskowych, Rosja to 2 potęga wojskowa świata, Rosja ma tysiące czołgów, samolotów, helikopterów, rakiet i w ogóle wszystkiego. I w to nieprzebranych zapasach.
Czyli czemu skoro Ukraina miała mieć przechlapane, a nie ma. Czemu największa/jedna z największych potęg militarnych świata tak fatalnie sobie radzi czy raczej nie razi na ukraińskim froncie? Cóż, magia statystyki. Bo każdy ranking (a szeregowanie państw wg. ich siły militarnej, to jest jakiś rodzaj rankingu) opiera się na jakiś statystycznych założeniach. A statystyka, to jak w tym powiedzeniu: Statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego.
Przyjrzyjmy się więc bliżej temu statystycznemu założeniu, że Rosja to potęga a w szczególności 2 potęga wojskowa świata. Oprę się na najpowszechniejszym rankingu sił militarnych czyli Global Firepower (zdjęcie powyżej, obrazuje zestawienie tego rankingu za kilka ostatnich lat). To właśnie ten ranking jest podstawą szeroko przyjętego paradygmatu, że Rosja to 2 militarna potęga świata. Wg tego zestawienia w 2022 roku Polska jest na 24 miejscu, a Ukraina na 22 (edit. w 2023 Polska awansuje na 20 pozycję a Ukraina aż na 15. Rosja dalej 2)
Autorzy opracowali to zestawienie w oparciu o 57 różnych danych. I niewątpliwie swoją prace wykonali solidnie. Z tymże jak powiedział kiedyś Georges Elgozy - Statystyka to matematyczny kamuflaż błędu. Czyli nie zawsze to co groźnie wygląda na papierze , musi mieć odbicie w rzeczywistości.
A weźmy kilka przykładów.
1. Zacznijmy od takiego boga wojny czyli czołgu (choc ten watek ma tez odniesienie do innych rodzajów broni). Wg Global Firepower Rosja posiada 12 tyś czołgów. Liczba niewątpliwie porażająca. Bo oznacza, krótko mówiąc że posiada więcej czołgów niż nie tylko Ukraina ale i bije na głowę Europę liczona jako całość. I to kilkukrotnie. Straszne i przerażające? Owszem. Gdyby nie to, że.. po 1. nikt nie wie ile tak naprawdę jest tych czołgów. Jest to liczba podawana przez stronę Rosyjską. Żadna niezależna zachodnia komisja nie jeździła po Rosji i nie liczyła ręcznie tych wszystkich czołgów. A że coś się z tą liczba nie zgadza, mogą świadczyć raporty Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS). Wg IISS siły rosyjskie w linii posiadają ...2950 czołgów. Jak widać różnica spora. Co prawda prawie 3 tys czołgów to dużo. Ale to jednak nie jest 12 tys. Więc kto ma rację. Global Firepower czy IISS? A może prawda leży gdzieś pośrodku. IISS podaje, że Rosja w magazynach zgromadziła 17500 czołgów. Czyli 3000 w linii plus 17500 w magazynach to razem 20000 tys. Strach się bać.
Ale czy na pewno tak się bać? Biorąc pod uwagę te wszystkie liczby trzeba uwzględnić radzieckie a potem rosyjskie podejście do starego sprzętu wojskowego. Coś co jest wycofywane z pierwszej linii, z jednostek, w ogóle z użycia (w odróżnieniu od europejskiego podejścia) nie jest niszczone. Wycofuje się to i składuje w dzieciątkach miejsc/magazynów na terenie całej Rosji. W efekcie w tej liczbie 12000 czy 17500 czołgów mogą się znajdować czołgi które zdobywały Berlin w 1945 roku. Zresztą kilkadziesiąt w pełni sprawnych T-34 Rosja cały czas prezentuje podczas różnych parad. Można spokojnie założyć że są one też wliczone w tą liczbę 12/17 tys czołgów. Owszem, kilkadziesiąt T-34 to wywołuje tylko uśmiech. Ale jak podaje IISS w magazynach Rosja ma pochomikowane: 2.800 T-55, 2.500 T-62, 2000 T-64B, 7000 T-72A/B, 3000 T-80BV/U i 200 T-90. Co prawda połowa z nich to czołgi które w Polsce stoją w różnych muzeach. Ale mimo wszystko, tych w miarę nowoczesnych też sporo jest. Czyli w teorii jak by Rosja chciała mogła by przykryć czołgami nie tylko Ukrainę ale i połowę Europy. A więc czemu tego nie robi?
Kilkanaście tys czołgów w magazynach nie oznacza, że jest to sprzęt do którego można wsiąść zapalić silnik i jechać na pole bitwy. Nawet w Europie Zachodniej czy w Stanach, gdzie tez takie magazyny istnieją (choć dużo mniejsze) przygotowanie magazynowanego w nich sprzętu do walki (z jest przechowywany z reguły w znacznie lepszych warunkach niż to robią Rosjanie u siebie) zajmuje miesiące czy wręcz do roku.
Tu dodatkowo dochodzi kolejna kwestia, której rankingi typu Global Firepower nie są za bardzo wstanie objąć. Czyli kwestia rosyjskiego podejścia "sumienności" w wykonywaniu swoich obowiązków. Rzecz która nigdy Rosjanom nie wychodziła. A wisienka na torcie jest panująca w Rosji od wieków powszechna korupcja połączona z równie powszechnym złodziejstwem. Już któryś z carów (sprawdzę to dopiszę który) w rozmowie ze swoim bratem kontastował, iż w Rosji tylko dwóch ludzi nie kradnie. Ja i ty... xD
I to nie zmieniło się do dnia dzisiejszego. Co prawda podobno pod rządami Putina ta powszechna korupcja i złodziejstwo miało zostać jakimś stopniu ukrócone. Ale jak pokazuje wojna na Ukrainie, chyba wiele się tu nie zmieniło od czasów cara ... Media wielokrotnie pokazywały racje żywnościowe przeterminowane o wiele lat, kamizelki kuloodporne gdzie zamiast wkładu stalowego/kevlarowego był..karton, wytłoczka do jajek. Za wisienkę na torcie można uznać głośny był przypadek z marca gdy na front z środkowej Rosji dotarło uzupełnienie - 10 czołgów. z tych 10 czołgów tylko ...1 nadawał się do walki. Pozostałem były do tego stopnia zdekompletowane ,że nie posiadały nie tylko elektroniki, ale kilka z nich nawet silników nie miało :)
To co w tym momencie może zastanawiać, że owszem, elektronikę się demontuje i rozkrada bo zawiera różne cenne materiały, metale, na skupie złomu dużo warte. Ale kradzież silników czołgowych? Toż taki silnik hm do traktora lub ciężarówki raczej ciężko zamontować ;) Chyba, że ot taki ruski pomysł racjonalizatorski, zamiast naprawiać zepsuty silnik, wymontowuje się dobry z innego czołgu, a kasę przeznaczoną na naprawę się bierze dla siebie :) Ale to tylko jedna rzeczywistość. Bo do ciężarówki silnik czołgowy zamocować jest trudno. Ale ponieważ w Rosji większość rzeczy ma posiadać podwójne przeznaczenie, to i silniki czołgowe mogą obsługiwać wiele urządzeń. Więc jak wyżej, nieraz pewnie łatwiej było wyciągnąć ze składu taki silnik niż remontować ten zepsuty w fabryce.
W tym momencie trzeba zrobić pewną dygresję. Tzw. kanibalizacja sprzętu jest także stosowana w wielu innych państwach. W tym także w państwach Natowskich. Z Stanami na czele. Jednakże tam się odbywa to na oficjalnej drodze. Gdy konkretnie określoną część sprzętu przeznacza się po prostu na składowisko części zamiennych. I jest to odnotowane, policzone. I armia wie, że oficjalnie (dla dobrego samopoczucia społeczeństwa i dziennikarzy) na papierze ma tyle a tyle np. czołgów, ale tak naprawdę może użyć tylko tyle.
Więc patrząc na to co się dzieje, nie przez przypadek na Ukrainie pojawił się pomysł, by postawić pomnik największemu w Rosji ukraińskiemu sprzymierzeńcowi czyli...rosyjskiej korupcji.
W tej sytuacji rankingi typu Global Firepower mogą być zafałszowane już u swojej podstawy.
Więc puentując, kilkanaście tyś czołgów, ale połowa to egzemplarze muzealna, a w drugiej połowie nadaje się do walki hm..tego chyba nawet w samej Rosji nie wiedzą.
3. Innym aspektem rankingów typu Global Firepower, czy też po prostu ogólnie takiego przekonania o Rosji jako tej drugiej potędze wojskowej świata, jest kwestia nowoczesności techniki wojskowej. Rosja wmówiła/przekonała duża część świata, duża część, jeśli nie większość dziennikarzy (a wiec i tym samym społeczeństwa zachodniego które czyta te różne artykuły) iż jest technologiczną potęgą świata, niewiele co ustępującą innym. A najczęściej wręcz przewyższającą inne kraje. Ot słynne określenie pojawiające się w ustach Putina czy innych rosyjskich oficjeli, iż właśnie przetestowano/wprowadza się do linii broń "nie imiejet anałoga w mirie" (nie mająca analogi na świecie).
Broń nie mającą analogi na świecie.. wiec spójrzmy. Myśliwce 5 generacji. Amerykanie wiele lat temu wprowadzili F-22, obecnie wprowadzają F-35 (F-16 które Polska posiada to myśliwiec 4 generacji). Rosja nie mogła być gorsza, wiec opracowała Su-57 , myśliwiec 5 generacji, mający pod różnymi względami oczywiście przewyższać F-35. I tak przewyższa, że Indie, które współfinansowały ten projekt, mały go produkować wspólnie z Rosją (a wiec miały jak nikt inny, świetny wgląd w możliwości tego samolotu) wyszły z tego projektu (pomimo zainwestowania już w ten projekt wielu dolarów). Gdyż jak to dyplomatycznie ujęto: założenia teoretyczne nie odpowiadały realnym osiągom. I w efekcie Hindusi zdecydowali się na rozwój własnych myśliwców i kupno zachodnich samolotów.
To chyba bardzo wymownie mówi o stanie Su-57, który ma nie nie mieć analogi na zachodzie..
Tak w ramach uzupełnienia tego wątku. Produkcja F-35 idzie już pełna para i dotychczas wyprodukowano kilkaset sztuk. W samym 2021 roku 142 sztuki, a w ubiegłym roku 141. Natomiast Su-57 w 2021 roku, uwaga, to nie pomyłka od 2 do 4 sztuk (różnie źródła podają, pierwotnie miały być 4 sztuki ale w połowie 2021 roku ogłoszono,że będą to tylko 2 sztuki). W 2022 roku, po przestawieniu gospodarki na tory wojenne było to 6 sztuk. Dla przypomnienia, F-35 to 142 sztuki w 2021 roku i 141 sztuk w 2022 roku.
A do tego wszystkiego rosyjskie cudo techniki lata..bez silnika. No może nie dosłownie ;) ale docelowy silnik ma zostać wdrożony do produkcji dopiero w 2025 roku. A wobec braku silnika, wsadzono stary silnik, wywodzący się z linii samolotów Su-27.
Bardzo podobnie przedstawia się sprawa z "postrachem" pól bitewnych, czyli najnowszym rosyjskim czołgiem T-14 Armata. Od 2015 roku wprowadzony już wielokrotnie do linii, z zapowiedziami produkcji w wysokości ponad 2000 egzemplarzy. Na stan obecny (2022 rok) zamówienie wynosi 134 egzemplarze, wyprodukowano na razie jakieś 20-30 sztuk. I żaden egzemplarz nie został wprowadzony normalnie do służby. Ani tym bardziej użyty bojowo (edit: rosyjskie propagandowe źródła podaję, iż w pierwszej połowie 2023 roku kilka egzemplarzy gdzieś podobno na froncie wystrzeliło kilka razy) . Więc w efekcie coraz częściej ten czołg jest określany jako model paradny. Bo tylko na razie występuje na przeróżnych paradach.
Inny przykład: Nowoczesne indywidualne wyposażenie żołnierza - czyli program Ratnik. Na papierze i na różnych prezentacjach wyglądający imponująco. Składa się nań wyposażenie osobiste, takie jak nowoczesne kamizelki kuloodporne, umundurowanie, systemy łączności i celowania, wyposażone w noktowizję, termowizję, podczerwień i oświetlenie celu. Kilkadziesiąt elementów wyposażenia które miały stworzyć żołnierza przy którym nawet amerykański Marines będzie wyglądał jak ubogi brat. I takich zestawów już w 2016 roku było niby 100tyś. z roczną produkcją kilkadziesiat tyś. Czyli przed rozpoczęciem działań wojennych (wg rosyjskich szacunków) Rosja powinna posiadać 200 tys takich zestawów. Jak pokazały działania na Ukrainie, ruski sołdat może się cieszyć jak dostanie indywidualną apteczkę i w miarę dobrej jakości buty. Bo cała reszta , łącznie z kamizelką kuloodoporną to często marzenie ściętej głowy. Owszem, są jednostki świetnie wyposażone. Nota bene często w sprzęt zachodni. Ale nie jest to powszechna norma.
Dla dopełnienia tego można jeszcze wyjaśnić, czemu rosyjskie rakiety są większe niż te zachodnie. Nie dlatego bynajmniej że są silniejsze, mają większy ładunek wybuchowy czy więcej paliwa. Ale elektronika w nich zastosowana pochodzi nieraz z lat 70 czy 80. I jest na tyle duża iż nie da się zbudować rakiety o wymiarach tych zachodnich. Można też wspomnieć o przeterminowanych o całe lata racjach żywnościowych, o ultranowoczesnym tablecie, oczywiście niemającym anałoga wa wsiem mirie, który okazał się być urządzeniem niemieckiej firmy Leica. O rosyjskim smartfonie prezentowanym przez samego Putina, który okazał się produktem jednej z chińskich spółek. Można wspomnieć jeszcze o rosyjskim robocie wojskowym, robo psie, zdolnym do przenoszenia broni a nawet (wg rosyjskich propagandzistów) prowadzenia ostrzału. Robocie który jak się okazało można kupić w sieci, choćby w dobrze znanym Polakom serwisie AliExpress, gdzie kosztuje od w zależności od wersji 2,7 do 3,9 tyś dolarów. I przez producenta opisany jest jako ...domowy robot zabawka xD xD xD.
I podobnie jest z wieloma innymi typami broni. Broni pokazywanymi na przeróżnych paradach, wystawach uzbrojenia i szeroko reklamowanymi. Zawsze najczęściej z przymiotnikami, jako niezwykle nowoczesna, przewyższająca osiągami analogiczne modele zachodnie.
W efekcie u potencjalnego zjadacza chleba całkiem skutecznie została wytworzona wizja armii rosyjskiej jako organizmu niezwykle sprawnego, nowoczesnego i tym samym bardzo groźnego. Organizmu wyposażonego w sprzęt, który nie miał mieć analogów na świecie, który miał wyprzedać to co mają kraję zachodnie, wręcz o dekady. "nie imiejet anałoga w mirie", czyli "nie mają odpowiedników w świecie" (w domyśle: ponieważ są tak dobre).
A jak naprawdę wygląda rzeczywistość, pokazała wojna na Ukrainie. Sprzęt pamiętający nieraz czasy sowieckie, wymieszany z owszem, nowoczesnymi lub zmodernizowanymi modelami broni. Ale te nowoczesne jednostki w całej masie armii rosyjskiej raczej stanowią dodatek, wyjątek niż regułę.
Druga część:
4. Kilka innych czynników
W pierwszej części, używając określeń informatycznych, skupiłem się na hardwarze. W tej części będzie o softwerze.
1. Wyszkolenie - czynnik często pomijany, niezauważany. Ale jednak mający istotne znaczenie. Bo cóż z tego jeśli wprowadzi się do odziały nowoczesny czołg/samolot itp. jeśli będzie go obsługiwał żołnierz niedoszkolony, który nie będzie potrafił właściwie wykorzystać tej całej techniki która go obdarzono. A dzisiejszy czołg czy jakikolwiek sprzęt to nie jest produkcja z okresu II wojny światowej, na zasadzie że sprzęt tak musiał być zaprojektowany by każdy byle jaki kombajnista z radzieckiego PGRu był wstanie go bez problemu obsłużyć. Lub ile jest wart oficer, który nie potrafi dowodzić powierzonymi ludźmi, nie potrafi manewrować, podejmować właściwych decyzji.
W obecnej wojnie na Ukrainie widać wyraźnie te różnice w wyszkoleniu. Odziały ukraińskie potrafią sprawnie manewrować, wycofując się tam gdzie trzeba by uderzyć z boku w przeciwnika. Natomiast dowódcy Ukraińscy z niedowierzaniem obserwują jak rosyjskie odziały, jedne za drugim potrafią iść tą samą drogą. Pomimo tego że 2 dni wcześniej, że dzień wcześniej na tej samej drodze były zasadzki i droga zasłana jest wypalonymi rosyjskimi pojazdami. A mimo to kolejnego dnia znów podąża tą sama droga kolejny konwój/odział który kolejny raz wpada w zasadzkę.
Lub inna sytuacja. Gdy ukraińska artyleria zaczyna ostrzeliwać duża rosyjska kolumnę, w skład której wchodziło wiele czołgów. I co w tej sytuacji robią Rosjanie? nie inaczej, ale .. ustawiają się w dwóch rzędach, jeden czołg/pojazd obok drugiego. Bardziej to już pomóc ukraińskim artylerzystom się nie dało :) (edit. pisałem to w 2022 roku, obecnie w 2023 roku, armia rosyjska zaczyna się ogarniać, i takie "kwiatki" raczej się już nie trafiają).
W tym momencie nasuwa się pytanie, skąd się takie fatalne wyszkolenie wzięło? Przecież armia rosyjska przed atakiem na Ukrainę, słynęła wręcz z ciągle prowadzonych ćwiczeń, manewrów na poligonach. I tych wielkich angażujących po kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy naraz w jednym miejscu. Jak i dziesiątek mniejszych ćwiczeń. Można wręcz było odnieść wrażenie, iż armia rosyjska nie robi nic poza ciągłym doskonaleniem się na poligonach. A jak przyszło co co czego, to w realnych warunkach dochodzi do opisywanych wyżej "kwiatków".
Cud? No nie. Tylko specyfika prowadzonych szkoleń. Takie wschodnie podejście do kwestii szkolenia. Iż szkolenie, ćwiczenie, manewry (zwał jak zwał) zawsze muszą się zakończyć sukcesem. Czyli jak było zaplanowane odparcie ataku, to atak musiał być odparty, jak było zaplanowane zdobycie jakiegoś punktu/ obszaru to to miejsce musiało być zdobyte. Czyli scenariusz musiał być zrealizowany co do joty, tak jak to w sztabie rozpisano.
Takie założenie eliminuje samodzielna inicjatywę, nieszablonowe podejście do sprawy. Bo jeśli w scenariuszu ćwiczeń zapisano iż oddział ma przejść z punktu A do B drogą nr 342, a następnie do C droga nr 864 i w C spotka tego złego przeciwnika, którego ostrzela, a który ostrzelany szybko się wycofa opuszczają pozycje które zaraz zostaną zdobyte przez tych dobrych. To tak ten scenariusz należało zrealizować. Jak w rozpisce. Z happy andem, czyli pozycja zdobyta, przeciwnik pokonany, jest sukces. A jak sukces to i pochwały i nagrody, może jakieś odznaczenia.
Przy takim podejściu wszelka inicjatywa często mogła raczej zaszkodzić niż pomóc. Bo taki dowódca oddziału który miał się bronic i w odpowiednim momencie wycofać/poddać, gdyby wykazał się inicjatywą i przeszedł sam do ataku, nie daj boże eliminując atakujący dział, to bardziej niż gratulacje mógłbym się spodziewać opr. Bo taka sytuacja, niezrealizowany zgodnie z założeniem scenariusz to problem dla "góry". Bo od razu są pytania od jeszcze wyższej "góry" czemu nie zrealizowano zadania, kto zawalił szkolenie, iż odziały nie były wstanie wykonać zadania itp. Przy potencjalnym awansie jest to skaza która może zostać wyciągnięta. itp. Same problemy, brak profitów. Komu to potrzebne..?
W efekcie żołnierzy/oficerów w teorii dobrze przeszkolonych. Ale bardzo schematycznie. A przeciwnik nie zawsze działa schematycznie. Nie zawsze czeka biernie aż go podejdziemy, walniemy w zęby i weźmiemy do niewoli. Ta prosta prawda bardzo boleśnie uwidoczniła się po 24 lutego. Gdy naprzeciw siebie stanęły jednostki szkolone w tym rycie wschodnim, i jednostki już częściowo szkolone na mode zachodnią. Na zachodnią modę, czyli gdzie żołnierza /oficera szkoli się by myślał. By nie bał się myśleć. By potrafił przejawiać inicjatywę. Nie czekając tylko biernie na rozkazy. Bo efektem tego szkolenia na wschodnia modę jest promowanie/wytwarzanie bierności. I obawy przed inicjatywą. Bo za inicjatywę można zdobyć medal - jak coś wyjdzie. Ale jak nie wyjdzie to automatycznie staje się człowiek kozłem ofiarnym. Dlatego w rosyjskiej armii ( i innych szkolonych na ten wzór) lepiej i bezpieczniej dla żołnierza ślepo wykonywać rozkazy i nie myśleć. Za wykonany rozkaz, nikt pagonów raczej nie zerwie. Nawet jeśli szło się przez zaminowane pole i straciło połowę oddziału. No ale to był rozkaz z góry. A pójście inna trasą, uda się to będzie pochwala. Wpadnie się pod ostrzał i poniesie straty, to będzie opr bo przecież rozkaz brzmiał inaczej i trzeba było iść nakazaną drogą.
Tu wychodzi różnica między armią ukraińską a rosyjską. W rosyjskiej dowódca dostaje rozkaz zdobycia /dojścia na jakieś wzgórze droga taką i taką. I idzie, po drodze wpadając pod ostrzał, pomimo tego, iż oddział który wcześniej szedł tą samą trasą też został ostrzelany. A więc wiadomo, że przeciwnik ma tą drogę pod obserwacja i jest wstrzelany. No ale rozkaz to rozkaz. Więc się idzie, dochodzi na dane wzgórze i.. i np. ponieważ łączność siadła to się stoi biernie i czek aż się uda przywrócić łączność lub dojdą jakieś nowe rozkazy.
A w armii ukraińskiej? Rozkaz: wykonać zadanie - dojść do wzgórza. Ale którą drogą, to już wybiera dowódca. Na tej ostatnio dostaliśmy łomot, wiec lepiej pójdziemy inna, na około, ale będzie bezpieczniej itp.
A co do szkolenia. W Stanach Zjednoczonych np. regularnie prowadzi się gry wojenne obrazujące potencjalny konflikt o Tajwan. W większości z nich amerykanie regularnie i nieraz szybko przegrywali. Ale wychodzi się tam z założenia że po to są szkolenia, by nawet złe wyniki czegoś uczyły.
Innym czynnikiem związanym z tematem szkolenia jest kwestia, iż rosyjska jest to armia kilku prędkości. Posiadająca w swoim składzie świetnie wyszkolone jednostki (głównie osławiony Specnaz i wojska powietrzno desantowe WDW). Jak i tysiące poborowych. Ludzi którzy co roku trafiają z poboru na przeszkolenie. I siłą rzeczy, taki poborowy, po pół rocznym przeszkoleniu nie może się równać żołnierzem który szkoli się już 2-3 czy 4 lata.
A do walki w Ukrainie 24 lutego Rosja skierowała właśnie w dużej części takich żołnierzy. Poborowych po półroczny przeszkoleniu. Lub oddziały w teorii lepiej wyszkolone, ale wyszkolone do innych zadań. Mam na myśli Rosgwardię ( Federalna Służba Wojsk Gwardii Narodowej Rosji ros. Федеральная служба войск национальной гвардии Российской Федерации). Czyli coś jakby dobrze uzbrojona żandarmeria wojskowa. Generalnie oddziały do pilnowania porządku na tyłach. A w rosyjskim bałaganie, właśnie te odziały często szły na czele i prowadziły uderzenia. Siłą rzeczy nie mogło to dobrze wyjść.
2. Morale - rzecz niezwykle istotna w każdej armii. Nieżalenie o jakich czasach mówimy. Czy to o Termopilach sprzed 2500 tys lat. Czy to jakimkolwiek konflikcie w 21 wieku. Odpowiednio zmotywowany żołnierz będzie się zawsze bił wielokrotnie lepiej dzielniej odważniej niż żołnierz który nie wie po co i w jakim celu w ogóle idzie walczyć (i potencjalnie umierać), jest gdzieś posyłany na sile, wbrew sobie, który najchętniej to by zapad się pod ziemie. A obecna armia rosyjska jest pełna takich właśnie żołnierzy. Ludzi którzy jechali na ćwiczenia a nagle znaleźli się na wojnie. Na wojnie której nie rozumieją, wonie w której nie widza sensu. I wojnie której bardzo duża część zaangażowanych w nią rosyjskich sił, po prostu nie chce.
W efekcie trudno wymagać od takiego żołnierza by walczył z oddaniem, z poświęceniem. Żołnierz ukraiński , zmotywowany do walki, który wie, że broni nie tylko siebie ale i swoja rodzinę i swój kraj, będzie trwał na posterunku, wbrew wszelkim przeciwnościom. Nawet za cenę śmierci. Natomiast żołnierz rosyjski (szczególnie ten słabo wyszkolony) wykorzysta każda okazje by ratować swoje życie, zdrowie.
W rezultacie w trakcie tej wojny wielokrotnie można było obserwować sytuacje jak ta gdy samotny ukraiński czołg przepędził cały rosyjski oddział. Po oddaniu kilku strzałów i zniszczeniu jednego rosyjskiego pojazdu, reszta kolumny w panice rzuciła się do ucieczki. Nie próbując nawet podjąć próby zlokalizowania przeciwnika czy tym bardziej jego zniszczenia.
Lub inna sytuacja. Gdy stacjonujący w lesie rosyjski oddział orientuje się nagle,że jest obserwowany z drona. I momentalnie rzuca się do ucieczki. Nie biorąc nawet swoich kolegów, którzy pieszo gonią odjeżdżające bez nich samochody. Lub głośny przypadek gdy ruskie sołdaty przyszły na ukraiński posterunek policyjny prosząc o paliwo. Choć ten ostatni przykład raczej pokazuje, jak do tej wojny byli przygotowani psychicznie rosyjscy żołnierze. Idąc z nastawieniem że idą do jakiegoś przyjaznego kraju z jakaś misją stabilizacyjna policyjną. A nie na wojnę.
Do tego oddzielny akapit należy poświecić kwestii przeciwnika. Armia Rosyjska może nie jest groźna dla państw skupionych w NATO. Bo wiele wskazuje,że taką konwencjonalną wojnę z NATO by Rosja z kretesem przegrała. Ale dla takiej Gruzji czy Kazachstanu czy Mongolii jest to śmiertelnie groźny przeciwnik. Warto przypomnieć, że w 2008 roku Gruzja nie została pobita tylko dlatego, że Rosja wstrzymała działania i marsz swoich jednostek na stolice Gruzji Tibilisi. Co w jakimś sensie było też i zasługą ówczesnych działań grupy przywódców europejskich (prezydentów Polski, Litwy, Estonii i Ukrainy oraz premiera Łotwy) którzy polskim samolotem w środku tego konfliktu odważyli się przybyć do stolicy Gruzji.
Ponadto Rosja ma siły i możliwości by mieszać, wpływać a nawet rozstrzygać różne konflikty w skali globu. Czy to biorąc za przykład Syrię (Asad niewątpliwie zawdzięcza swe utrzymanie przy władzy pomocy rosyjskiej) czy to Libię w której Rosja to jeden z dwóch głównych graczy.
Puentując i parafrazując pewne powiedzenie. O Armii Rosyjskiej można powiedzieć, że nie jest tak silna na jaką wygląda ani tak słaba jak się wydaje. Bo obserwując poczynania rosyjskie w Ukrainie można łatwo wpaść w taki tok rozumowania, że te Rosji nie trzeba się bać, bo przecież nic nie może/nie potrafi zrobić.
Ale nie do końca jest to takie proste jak by się chciało. Bo z jednej strony ta armia też się ogarnia i uczy w trakcie tego konflikty. Następuje często selekcja naturalna. Ci głupi giną, zaczynają się wybijać Ci ogarnięci, bardziej inteligentni. Sztaby też zaczynają się uczyć sprawnego działania. Występuję tu jednoznaczna analogia z okresem II wojny światowej. Tam w 1939 (atak na Finlandię) 1941 (Barbarossa) armia radziecka wykazywała się totalną niekompetencją, nie umiejętnością prowadzenia jakichkolwiek zorganizowanych działań . Ale w miarę upływy kolejnych lat wojny, następowała profesjonalizacja tej armii. W efekcie w 1945 roku Niemcy podbijała już zupełnie inna (jakościowo) armia radziecka niż w latach 1939-1941.
Więc także i obecna armia rosyjska, po zakończeniu obecnej wojny (niezależnie czy zakończy się ta wojna w tym roku czy w kolejnym, i niezależnie jak się zakończy) będzie armią może gorzej wyposażoną (bo duża część nowoczesnego sprzętu będzie tkwiła w postaci wypalonego złomu na ukraińskich polach), ale zdecydowanie lepiej wyszkoloną i ogarniętą. Z doświadczonymi oficerami na czele. A to z punktu widzenia sąsiadów Rosji i państw gdzie Rosja ma swoje interesy, nie jest pozytywna perspektywa.
I na koniec. Ta wojna dobrze pokazuje jakie znaczenie ma ten jak to określiłem softwar. 24 lutego naprzeciw siebie stanęły dwie armie uzbrojone w sprzęt tego samego rodzaju. W sensie, że o rodowodzie radzieckim. Ta rosyjska wręcz miała sprzęt wielokrotnie o klasę czy dwie lepszy. Bo często już zmodernizowany. W odróżnieniu od strony ukraińskiej, która ze względu na kwestie finansowe jak i często obstrukcję ze strony rządzących nie inwestowała cale lata w armię i jej modernizację.
Więc hardware był ten sam. A wynik wojny? Jak widać stronie rosyjskiej wyjątkowo ta wojna nie idzie. Czyli jednak i wyszkolenie i morale ma duże znaczenie na współczesnym wojennym teatrze.