123 lata niewoli czy może tylko 86? Czyli o polskiej suwerenności w XVIII i początku XIX wieku.
11 listopada obchodzimy symboliczną datę odzyskania niepodległości po 123 latach. Ale wszystko jest tu symboliczne. Bo jak wyznaczyć konkretny dzień odzyskania niepodległości, w sytuacji gdy był to proces rozłożony na tygodnie, czy wręcz miesiące? Rządząca w latach 30 XX wieku Sanacja wybrała dzień przyjazdu do stolicy Piłsudskiego. Data symboliczna, ale jakąś datę trzeba było wybrać. Wybrano tą datę, zła ona nie jest.
Dużo bardziej ciekawa jest raczej kwestia długości tego czasu nieistnienia Państwa Polskiego. Dosyć powszechnie przyjęło się w polskiej historii, iż są to 123 lata. Czyli okres liczony od roku 3 rozbioru Polski (1795). Ale czy to jest właściwa data/rok?
Bo jakby się tak wgłębić w naszą historię, to od początku XVIII wieku do połowy XIX wieku można wskazać wiele innych dat, wydarzeń równie istotnych jak 3 rozbiór.
Poczynając już od 12.07.1704 roku czyli od wyboru na króla polskiego Stanisława Leszczyńskiego. Wyboru, który przypomnijmy odbył się na polu elekcyjnym, szczelnie otoczonym przez.. wojska szwedzkie. Czyli czy jak przystawiają Ci pistolet do głowy i każą powiedzieć TAK, to czy jest to wolny, suwereny wybór? Czyli czy Polska już na początku XVIII wieku była krajem wolnym/suwerennym/niepodległym?
A czy Sejm Niemy z 01.02.1717 roku odbywający się pod nadzorem armii carskiej (przez 10 lat okupującej Polskę), był oznaką wolności/niepodległości/suwerenności?
A elekcja Augusta III (05.10.1733) odbywającą się znów pod odsłoną wojsk rosyjskich. A Sejm Konwokacyjny i poprzedzające go go sejmiki wybierające delegatów na ten sejm (sejm przygotowujący elekcję kolejnego króla po śmierci Augusta III) odbywający się znów pod bagnetami rosyjskimi.
No i sama elekcja Stanisława Augusta Poniatowska 07.09.1764 roku, znów jakże by inaczej z "gościnnym" udziałem wojska rosyjskiego.
A działania Mikołaja Repnina, formalnie "tylko" ambasadora Rosji w Warszawie. Który to dla zastraszenia posłów każe aresztować i wywieść do Rosji bp. Kajetana Sołtyka, bp. Józefa Andrzeja Załuskiego, hetmana Wacława Rzewuskiego i jego syna Seweryna (do kraju wrócą dopiero po 5 latach).
Ale to nie koniec. Repnin (przypomnijmy, formalnie tylko ambasador) uczestniczy we wszystkich oficjalnych audiencjach jakie odbywa Stanisław August Poniatowski, zasiadając w fotelu obok króla. I z każdą audiencją czy przedstawieniem czeka się nie na przybycie króla (!) który już jest, ale na przybycie "urzędnika" Repnina. "Urzędnika" który powiedzmy sobie to wprost, decyduje o większości ważniejszych spraw dotyczących, toczących się na polskich ziemiach.
Mamy też 1 rozbiór polski (1772) po którym to już zupełnie jawni i oficjalnie każda decyzja Stanisława Augusta (przypomnijmy, formalnie nadal polski król) jest zatwierdzana przez ambasadora Rosji, Otto Magnusa von Stackelberga. No i jakby rzec na "deser" 3 rozbiór Polski w 1795 roku.
Tak więc mając na uwadze to co się działo już na długo przez 1795 rokiem, to czy na pewno tą niepodległość utraciliśmy dopiero w 1795 roku? A może tylko utraciliśmy suwerenność? O różnicy między jednym a drugim, pod koniec tych rozważań.
Ale najpierw przeskoczmy kilka lat do przodu. Bo wbrew pozorom historia polskiej państwowości nie kończy się na 1795 roku. Mamy jeszcze Księstwo Warszawskie (1807-1815) i Królestwo Polskie zwane też Kongresowym (1815-1832). Byty w polskiej historii traktowane tak trochę po macoszemu. Ale o ile Księstwo Warszawskie jeszcze jest obdarzane ciepłymi uczuciami, no bo i Napoleon (który jest raczej w Polsce powszechnie uwielbiany), bo i Książę Józef Poniatowski. To Królestwo Polskie jest już może nie tyle co nienawidzone, bo to chyba za ostre określenie, ale traktowane jak jakiś bantustan. Byt, którym nie warto sobie zaprzątać głowy. Czy aby na pewno?
Bo spójrzmy, mamy Byt który posiadał własną konstytucję (uznawaną za jedną z bardziej liberalnych w ówczesnej Europie), własny Sejm, bitą własną monetę, szkolnictwo było polskie, tak samo jak administracja urzędnicza. No i Byt który posiadał jakże ważny atrybut każdego państwa czyli armię. I to co godne podkreślenia, była to jedna z lepszych armii ówczesnej Europy! Dobrze uzbrojona i świetnie wyszkolona, i co należy podkreślić, dowodzona w języku polskim. No i Byt ten miał uznanie międzynarodowe. Czyli wszystkie atrybuty które są wymagane by uznać dany organizm za byt państwowy.
Tak więc jeśli porównajmy te 1.5 dekady Królestwa Polskiego z kilkoma ostatnimi dekadami I Rzeczpospolitej, którą powszechnie uważamy za tą prawdziwą Polskę. A odmawiamy tego określenia Królestwu Polskiemu..hm..
Owszem, w Królestwie Kongresowym królem był car rosyjski. A w jego imieniu działał najpierw Namiestnik którym był polski generał Józef Zajączek. A po jego śmierci, de facto Konstanty Romanow - młodszy brat cara Aleksandra I i starszy brat kolejnego cara Mikołaja I.
Tu na chwilę trzeba się zatrzymać. Bo Wielki Książę Konstanty, w polskiej historiografii mający zdecydowanie paskudną opinię, często jest przywoływany jako przykład całkowitego zwasalizowania Królestwa Polskiego przez carską Rosję. W rzeczywistości akurat ta postać jest świetnym przykładem siły polskiej kultury. Ale by się nie powtarzać i nie dublować wątków, to zapraszam by rzucić okiem tutaj, gdzie postać Konstantego w kontekście sprawy polskiej opisałem szerzej: Królestwo Polskie - polskie czy nie?
Tak więc wracając ad rem do istoty tych rozważań, to czy jest jakaś wielka różnica między ostatnimi dekadami I Rzeczpospolitej a 1.5 dekady Królestwa Kongresowego?
Królestwo Kongresowe oficjalnie za króla miało cara rosyjskiego (który jak to car, rezydował oczywiście w Petersburgu, a nie w Warszawie). A zastępował go i realną władze sprawował jego brat Wielki Książę Konstanty.
I Rzeczpospolita (w okresie XVIII wieku) miała koronowanych królów z których: 2 nie było w ogóle polskiego pochodzenia (August II Mocny i August III Sas). Kolejny król Stanisław Leszczyński, jak najbardziej Polak, ale pierwsze wstąpienie na tron (1704) uzyskał w wyniku elekcji odbywającej się pod szwedzkimi bagnetami. Natomiast kolejną elekcję, dającej mu drugi raz polski tron (1733) uzyskał m.in. dzięki solidnemu francuskiemu wsparciu, tyle dyplomatycznemu co finansowemu.
No i Stanisław August Poniatowski, kochanek rosyjskiej carycy (co może nie jest takie złe, jeśli przez łóżko załatwia się jakieś pozytywne interesy dla własnego kraju). Jednakże ta intymna znajomość z rosyjską carycą (o której to śp. Prof. Wieczorkiewicz pisał, iż w polskim oddziale piekła zarządzanym przez polskie diabły to jej się należy największy ogień i najgłębszy kocioł), stanowiła dobry interes nie tyle dla kraju, co dla samego zainteresowanego, zapewniając Poniatowskiemu polską koronę w 1764 roku.
Oj, nie mieliśmy szczęścia do królów w XVIII wieku.
Na koniec tych rozważań, trzeba byłoby wspomnieć o kwestii niepodległości i suwerenności. Pojęcia te powszechnie są mylone, zestawiane ze sobą jako równorzędne. A jest to jednakże bardzo duży błąd. Nie wchodząc w politologiczne rozważania, państwo, które ma terytorium, społeczeństwo, włada tym terytorium i społeczeństwem oraz jest uznane przez społeczność międzynarodową, jest państwem niepodległym. Natomiast suwerenność to w pewny skrócie, dopełnienie niepodległości. To możliwość w pełni samodzielnego podejmowania decyzji w polityce wewnętrznej jak i zewnętrznej. By to na jakimś zrozumiałym przykładzie ukazać, można spojrzeć na PRL. Polska w tym okresie niewątpliwie była niepodległa. Tego raczej się nie kwestionuje. Natomiast z pewnością nie byliśmy krajem suwerennym. Gdyż najważniejsze decyzje dotyczące zarówno polityki wewnętrznej jak i zagranicznej nawet jeśli nie zapadały w Moskwie, to musiały posiadać akceptację Moskwy.
Tak wiec cofając się wiek, dwa w tył.
I Rzeczpospolita (w XVIII wieku) oraz Królestwo Polskie (zwane Kongresowym) niewątpliwie były niepodległe. I równie niewątpliwie nie były suwerenne. W efekcie pytanie o to kiedy straciliśmy suwerenność (czyli kiedy przestaliśmy sami o sobie decydować), to można wskazać tu wiele różnych dat i wydarzeń. W zależności co kto jak interpretuje. Natomiast odpowiadając na pytanie kiedy utraciliśmy niepodległość, tu osobiście bardziej bym wskazał rok 1832 (zlikwidowanie Królestwa Polskiego/Kongresowego) niż 1795. A wiec tym samym odzyskanie niepodległości nastąpiło nie po 123 latach ale po 86.
Oczywiście to takie rozważania akademickie. Bo co było to było. Czasu nie cofniemy. A historie mieliśmy niestety fatalną. Fatalną w równej części w wyniku działań naszych sąsiadów co w wyniku naszej własnej głupoty. Ale o tej głupocie to już w innych rozważaniach będzie..